Na Słowenii trwa EuroBasket, który jednocześnie jest ostatnią eliminacyjną drogą do mistrzostw świata w 2014 roku rozgrywaną na parkiecie, a nie przy zielonym stoliku. Na pozostałych kontynentach zapadły już rozstrzygnięcia, więc na równo rok przed meczem finałowym MŚ 2014 znamy już czternastu uczestników koszykarskiego mundialu.
Dostać się do mistrzostw świata dla zespołów z Europy jest nieporównywalnie trudniej niż nawet do starej szesnastki na EuroBaskecie. Swoistym kuriozum jest fakt, iż liczba uczestników ME jest równa ilości zespołów, które zagrają o miano najlepszej drużyny na świecie na hiszpańskich parkietach. Poza Europą kontynentalne mistrzostwa dobiegły już końca. Poznaliśmy więc czternastu uczestników - czterech z Ameryki, po trzech z Azji i Afryki, dwóch z Oceanii i pewnych startu Hiszpanów jako gospodarzy oraz USA jako mistrzów olimpijskich.
Już wiadomo, że w Hiszpanii będzie można podpatrzeć kilka zespołów, które dawno nie pojawiały się na horyzoncie światowej koszykówki. Po wielu latach nieobecności w mistrzostwach świata wystąpi triumfator tegorocznego turnieju FIBA Americas - Meksyk (ostatni udział w MŚ w 1974) oraz Dominikana i Filipiny (obie reprezentacje ostatni raz na MŚ grały w 1978). Ciekawy jest przypadek Filipin, które w kilkadziesiąt lat temu posiadały całkiem silną reprezentację, nawet do tego stopnia, że w 1954 roku udało się zdobyć brązowy medal. Dziś Filipiny mogą kojarzyć się głównie z wizytami gwiazd NBA w przerwie letniej, kiedy promują produkty swoich sponsorów. Jesienią NBA zagości tam także w poważniejszej formie, ponieważ zostanie rozegrany przedsezonowy mecz pomiędzy Houston Rockets a Indiana Pacers. W obecnej kadrze tego kraju wszyscy grają w miejscowej lidze i trudno doszukać się tu wielkich gwiazd. Fanom NBA może coś mówić Marcus Douthit, przed laty wybrany w drafcie przez Los Angeles Lakers, ale w L.A. kariery nie zrobił.
Meksyk z kolei nieco sensacyjnie, ale zasłużenie triumfował w mistrzostwach Ameryk, pozostawiając w pokonanym polu takie potęgi jak Argentyna, czy coraz silniejsza Kanada. Dziś najbardziej znanym koszykarzem z kraju Azteków jest Gustavo Ayon, który sezon 2012/2013 kończył w Milwaukee Bucks. Zawodnikiem z NBA może pochwalić się też Dominikana, gdzie reprezentantem jest Francisco Garcia. Oprócz Argentyny najbardziej znanym zespołem z FIBA Americas jest bez wątpienia Portoryko. Zespół, który potrafił rozbić Stany Zjednoczone na igrzyskach w Atenach od lat jest solidną siłą, która potrafi zaskoczyć. Nie jest to zespół, który może włączyć się o wysokie miejsca, ale pojedyncze triumfy są jak najbardziej w zasięgu Portorykańczyków. Reprezentacja, w której niegdyś grali lub grają doskonale znani zawodnicy z PLK (Andres Rodriguez gra nadal, wcześniej był Rick Apodaca) i dziś ma zawodników, których zna wielu fanów koszykówki na całym świecie. Dotyczy to szczególnie J.J. Barei, mistrza NBA z Dallas Mavericks oraz Carlosa Arroyo, który przez wiele lat występował w NBA i czołowych ligach Europy. A są jeszcze Renaldo Balkman czy Daniel Santiago, którzy swego czasu też występowali w NBA.
Kraje takie jak Egipt (powrót na MŚ po dwudziestu latach), Senegal będą pewnie tłem dla rywali, ale taka też jest specyfika mistrzostw świata, by o udziale decydował klucz geograficzny. Jest to też doskonała okazja, by zobaczyć też chociaż raz na cztery lata trochę folkloru. W historii koszykówki Egiptu lekceważyć jednak nie można, ponieważ swego czasu zapisał się na kartach EuroBasketu, kiedy w 1949 sięgnął po... mistrzostwo Europy. Dziś ciężko nawet o mistrzostwo Afryki, ale miejsce wywalczone w trójce dało Egipcjanom awans na mundial.
Takiej konkurencji jak w Afryce nie mają Australia i Nowa Zelandia, które właściwie za każdym razem są pewne awansu na MŚ po groteskowych "eliminacjach". Nowa Zelandia, która jedenaście lat temu znalazła się w strefie medalowej prędko tego wyniku nie powtórzy. Dziś Nowozelandczycy to przeciętny zespół bez wyróżniających się graczy i bez choćby głośniejszych nazwisk. Kiedyś taką postacią był Pero Cameron, a Polakom Nowa Zelandia może kojarzyć się z byłym środkowym Śląska Wrocław i mistrzem NBA z San Antonio Spurs, Seanem Marksem.
Rozkład sił w koszykówce na świecie jest taki, że z jednej strony mamy silną Europę, a z drugiej USA, długo nic i potem Argentynę, Brazylię, Australię. Reprezentacje tych trzech państw na ostatnich igrzyskach awansowały do ćwierćfinałów. Póki co awansu na turniej w Hiszpanii nie wywalczyli Canarinhos, ale też skład, który brał udział w Mistrzostwach Ameryk sporo różnił się od tego, który grał w Londynie. Zresztą wydaje się dość prawdopodobne, że to Brazylijczycy otrzymają jedną z czterech dzikich kart. Brazylia to bardzo ważny teraz teren dla FIBA i NBA - za trzy lata odbędzie się tam turniej olimpijski, a o wzmożonej ekspansji NBA świadczy organizacja w tym kraju jesienią jednego z meczów przedsezonowych.
Argentyna i Australia są już pewne udziału w mistrzostwach świata. Wielkich wyników na miarę awansu do strefy medalowej nie należy się jednak spodziewać. Australijczycy to solidny zespół z kilkoma bardzo dobrymi zawodnikami, ale pewnego pułapu nie są w stanie przeskoczyć. Za rok oczy koszykarskiego świata będą pewnie zwrócone na 18-letniego obecnie Dante Exuma, który jest już teraz jednym z głównych kandydatów do najwyższych pozycji w przyszłorocznym drafcie, o ile do niego przystąpi. Argentyńczycy takich młodych talentów nie mają, a o jej sile w dużym stopniu stanowią też weterani znani od lat na czele z Luisem Scolą. Nie inaczej powinno być za rok, ale po zakończeniu karier przez "złota generację" wydaje się, że Argentyna na jakiś czas znajdzie się w cieniu swojego odwiecznego kontynentalnego rywala, Brazylii.
Koszykarski mundial w 2014 roku ma stać przede wszystkim pod znakiem rywalizacji hiszpańsko-amerykańskiej i taki finał jest uważany za zdecydowanie najbardziej prawdopodobny. Hiszpanie są już pewni udziału, czego nie można powiedzieć o wielu czołowych zespołach Europy, a jednocześnie także świata. Oprócz kraju z Półwyspu Iberyjskiego Europa otrzyma tylko sześć miejsc. To bardzo mało, zważywszy na liczbę reprezentacji mogących zawojować MŚ, które występują na Starym Kontynencie.
Tym, którzy się nie zakwalifikują poprzez sportową rywalizację, pozostaje liczyć jeszcze na łaskawość FIBA. W odwodzie są jeszcze cztery dzikie karty przyznawane przez międzynarodową federację. Znając politykę pieniądza przypadną one pewnie reprezentacjom Chin, Brazylii, Rosji. O nas przy zielonym stoliku nikt pamiętać nie będzie. Jeśli plany FIBA wejdą w życie i następny turniej odbędzie się w 2019 roku nieobecność polskiej kadry na MŚ wydłuży się aż do 52 lat.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz