Gonzaga Bulldogs mistrzem West Coast Conference. Od początku sezonu Gonzaga imponuje swoją grą i zasłużenie jest typowana do jednego z głównych faworytów NCAA. Zespół ze Spokane każdego miesiąca w tegorocznych rozgrywkach stopniowo urastał do coraz większego faworyta. Rywalizacja z konferencyjnymi ogórkami się już jednak skończyła i czas zacząć poważne granie.
W swojej bogatej historii Gonzaga nie jest klasycznym przykładem taśmowego wypuszczania gotowych graczy na parkiety NBA jak na przykład Kentucky, ale kilku graczy bardziej i mniej znanych opuściło mury tej uczelni. Oczywiście tym najlepszym jest John Stockton, ale też tacy koszykarze jak Adam Morrison, Ronny Turiaf są rozpoznawalni dla wszystkich kibiców NBA. W historii absolwentów Zags pojawiają się też delikatne polskie wątki, mianowicie w pierwszej rundzie draftu wybierany był też Dan Dickau, przymierzany swego czasu przez Romana Ludwiczuka do reprezentacji Polski. Co ciekawe, najlepszym asystentem w historii uczelni nie jest wcale John Stockton, tylko Matt Santangelo mający za sobą występy w... Anwilu Włocławek. W ostatnich latach uczelnia także dostarczała graczy do najlepszej ligi świata, pełniących w niej głównie rolę rezerwowych ja choćby Jeremy Pargo czy Austin Daye. Ostatnim "wytransferowanym" do NBA koszykarzem jest center Robert Sacre, pełniący na razie marginalną rolę w Los Angeles Lakers. Zespołowo też był to na ogół solidny team, ale na pewno odstający od najbardziej renomowanych uczelni. Ledwie jeden awans do Elite Eight z 1999 roku to wynik nie robiący żadnego wrażenia na większości zespołów z Top 25.
Gdy Przemysław Karnowski decydował w ubiegłym roku jaką uczelnię wybierze, najmocniej zabiegały o niego uczelnie Gonzaga Bulldogs oraz California, ponadto dopiero w ostatnim etapie wyboru szkoły dołączyły te bardziej renomowane z Duke na czele. Wielu naiwnych myślało, że w końcu wicemistrz świata do lat 17, rosły center mający za sobą całkiem niezły sezon w PLK spokojnie poradzi sobie w NCAA już od pierwszego roku. Realiści przestrzegali jak ciężki może być pierwszy rok dla Torunianina w roli freshmana, złośliwi uważali, że nie będzie w stanie grać, gdyż będzie musiał cały czas zrzucać dodatkowe kilogramy na siłowni, które dziwnym przypadkiem pojawiały się koszykarzowi głównie w przerwach letnich. Rzeczywistość okazała się nie aż tak drastyczna, ale Karnowski gra niewiele, jednak ma za to szansę stać się drugim w historii polskim uczestnikiem Final Four ligi akademickiej. Wszyscy przywykli, że wśród faworytów do mistrzostwa NCAA wymienia się Duke, Kentucky, North Carolina, ale aktualnie wiele osób stawia na zespół ze Spokane. Oczywiście wcześniej też byli zaliczani do szerokiego grona najlepszych teamów, ich pozycja startowa przed sezonem oscylowała około dwudziestego miejsca wśród wszystkich uczelni w Stanach Zjednoczonych, jednak dopiero w trakcie sezonu wartość drużyny systematycznie rosła. Nie mogło być inaczej, skoro Bulldogs osiągnęli bilans 31-2 okraszony na koniec zwycięstwem w West Coast Conference. Wydawać się może przeciętnemu laikowi, że teraz to już tylko Gonzaga powinna w cuglach awansować do czołowej czwórki, o co jednak będzie bardzo trudno. Trzeba pamiętać, że WCC nie jest najsilniejszą konferencją i zespół Karnowskiego wielokrotnie rywalizował z bardzo przeciętnymi uczelniami, a prawdziwy test koszykarza trenera Marka Few przechodzili jedynie kilkukrotnie, ponosząc przy tym dwie porażki, wpierw z Illonnis i później w kuriozalnych okolicznościach z Butler, kiedy syn Johna Stocktona - David, pokazał jak jabłko może paść daleko od jabłoni.
Można kwestionować wiele wyników Gonzagi, z obecnego sezonu, jednak nieuczciwe byłoby tez stawianie tezy, że tak wyśmienity bilans Gonzaga zawdzięcza wyłącznie słabszym rywalom niż tym obecnym w konferencjach ACC, Big East lub Pac-12. Zespół jest specyficzną mieszanką i luźno porównując do NBA najbliżej im do Toronto Raptors, oczywiście nie z powodu wyników. Bulldogs to istna wieża Babel, w której główne role stanowią Niemiec i dwóch Kanadyjczyków, a ponadto w składzie są jeszcze Francuz i oczywiście Polak. Wracając do najważniejszych ogniw, Elias Harris to 24-letni student ostatniego roku, który wraz z 22-letnim Kelly Olynykiem tworzą jeden z najlepszych, jeśli nie najlepszy, duetów skrzydłowych w lidze. Motorem napędowym akcji ofensywnych jest z kolei 20-letni inny Kanadyjczyk - Kevin Pangos, który w 2010 roku na MŚ Under-17 w Hamburgu znalazł się w pierwszej piątce mistrzostw obok Bradley'a Beala, Mateusza Ponitki, Jamesa McAdoo i Przemka Karnowskiego. Ważne role pełnią też Gary Bell Jr. oraz Sam Dower, główny rywal Karnowskiego o minuty, z którym Polak rywalizację (jeszcze?) przegrywa. W porównaniu z ubiegłym sezonem z kluczowych graczy ubył tylko Sacre, a największym wzmocnieniem okazał się Olynyk, aktualnie... trzecioroczniak. Nie grający w sezonie 2011/2012 w obecnym prezentuje znakomitą formę na poziomie 17,5 punktów i 7,2 zbiórek, wyprzedzając drugiego strzelca, którym jest Niemiec Harris. Obaj dzięki też bardzo dobrym rezultatom są awizowani w tegorocznym mock drafcie, według którego Olynyk ma szansę zostać piątym w historii absolwentem Zags wybranym w pierwszej rundzie już tego właściwego draftu w czerwcu. Ponadto o tym jak już na początku swoich karier są klasowymi koszykarzami świadczy fakt, iż obaj mają za sobą występy na dużych turniejach - Harris na EuroBaskecie w Polsce oraz podobnie jak Olynyk, na ostatnich mistrzostwach świata w 2010 roku.
Na pewno Gonzadze sprzyjają okoliczności, aby ugrać w tym roku awans do Final Four. W NCAA nie ma zdecydowanego faworyta jakim przed rokiem było Kentucky, a obecnie w kontekście mistrzostwa poza Gonzagą najwięcej mówi się o Indianie, Duke, Louisville czy Michigan. Wiele uczelni utraciło swoje talenty w ubiegłorocznym drafcie, powszechnie uważanym za jeden z lepszych w ostatnich latach. Wystarczy przypomnieć sobie właśnie status Kentucky, z którego John Calipari wypuścił do NBA aż szóstkę graczy. Inaczej jest właśnie w Gonzadze, gdzie poza obecnym centrem Lakers wszyscy kluczowi koszykarze pozostali, a wrócił jeszcze Olynyk. Za rok tak dogodna okazja może się już nie powtórzyć - Harris bez względu na wynik draftowej loterii opuszcza NCAA, a w raz nimi status seniora uzyskali Mike Hart oraz Guy Landry Edi. Dodając do tego wkalkulowaną stratę Olynyka wydaje się, że będzie niemożliwym dysponowanie potencjałem zbliżonym do obecnego sezonu.
March Madness rządzi się swoimi brutalnymi prawami, w którym występy w całej wcześniejszej fazie sezonu nie mają znaczenia, a jeden dzień słabszej niedyspozycji może nagle zakończyć nadzieje na Final Four. Dużym minusem wydaje się dla Gonzagi lekki znak zapytania co do prawdziwej siły zespołu, która na dobra sprawę nie była weryfikowana przez długi czas przez zdecydowaną większość czołowych uczelni. W marcowym szaleństwie przecież tak słabych teamów jak przeważająca część WCC już nie będzie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz