czwartek, 7 marca 2013

Koszykarski "produkt" według TVP.


Sytuacja w ostatnich kilku latach na sportowym rynku medialnym nabrała sporego przyspieszenia. Do tego odjeżdżającego pociągu widocznie nie wsiedli na czas decydenci Telewizji Polskiej, którzy swoim zachowaniem pokazują jakby zatrzymali się na etapie transmisji z prehistorycznych czasów Lech Basket Ligi.

Polska jest rajem dla kibica w kapciach przed telewizorem, także (o dziwo!) tego koszykarskiego. Dostępne w kraju NBA w dawce czterech meczów na tydzień, a zdarza się,że jest tego i więcej, stałe transmisje z Euroligi, EuroCupu, ligi hiszpańskiej, ligi akademickiej sprawiają, iż nie tylko samą PLK człowiek żyje. Dodając do tego inne sportowe atrakcje (piłka, siatkówka, żużel, piłka ręczna, sporty indywidualne) trzeba stworzyć konkretny produkt i jak to się ładnie mówi, dobrze go "opakować". Mariaż Polskiej Ligi Koszykówki z Telewizją Polską miał swoje wzloty, ale więcej upadków. Żeby nie zagłębiać się w historię, lepiej będzie skupić się na w miarę świeżych ostatnich sezonach. Zwłaszcza na tych po imprezie, która miała nieco napędzić koniunkturę, czyli polskim EuroBaskecie. Osoba szefa sportu w telewizji, Włodzimierza Szaranowicza, przywróciła kibicom, zapewne głównie z nostalgii, nadzieję na lepszy czas dla polskiej ligi i większą obecność basketu w ogóle.

Od kilku lat transmisje z PLK ponownie pojawiają się wyłącznie w TVP, a precyzyjniej będzie napisać, że w TVP Sport. Chwała telewizji, że w ogóle się tym zajęła, ale poza realizowaniem transmisji nie robi nic konkretnego w kierunku promocji własnego przecież produktu. TVP reszta telewizyjnej Polski uciekła dość znacznie i niejedna stacja z przedsięwzięcia bardziej przeciętnego nawet od PLK potrafi zrobić lepszą transmisję z konkretniejszą promocją. Takim przykładem może być na przykład Orange Sport, która nadaje obecnie 1. ligę piłkarską, która wcześniej także była nadawana w TVP Sport. Jak to w Telewizji Polskiej, taką ligę traktowano tam po macoszemu, a stacja Orange Sport, gdy tylko otrzymała prawa, zajęła się promocją, profesjonalnym przygotowaniem i w środowisku jest kojarzona, iż sztandarowym ich produktem jest dopiero druga klasa rozgrywkowa w polskiej piłce, mimo iż nadaje ją dopiero od niedawna. W ostatnich latach TVP utraciło prawa do kilku lig i na dzień dzisiejszy został tam tylko hokej na lodzie oraz koszykówka. Basket pokazywany w Telewizji Polskiej tkwi w maraźmie, nawet nie tylko dlatego, że jest słaby, ale także przez to, że jest kiepsko pokazywany. Widz jest coraz bardziej wymagający i nikt nie da przyzwolenia na prowizorkę ostatnio zastosowaną w Meczu Gwiazd, kiedy telewizja postanowiła jedno z ważniejszych wydarzeń sezonu... retransmitować z ośmiogodzinnym opóźnieniem. Czasy retransmisyjnych relacji "hej, hej tu NBA" minęły już bezpowrotnie.

Ważnym mankamentem transmisji z PLK jest brak jakiejś stałej, logicznej ramówki. Kiedyś szef sportu w TVP, Robert Wichrowski głosił teorię, iż koszykówka nadawana w soboty lub niedzielę w godzinach obiadowych typu 13:45 to najlepszy czas antenowy dla tej halowej dyscypliny, dlatego ze zdziwieniem przyjmował słupki, w których oglądalność koszykówki leciała łeb na szyję. Na szczęście dla sportu, telewizji i koszykówki Pana Wichrowskiego w TVP już nie ma, ale wiele starych problemów pozostało, mimo, że dziś pod względem dobierania godzin transmisji bywa trochę lepiej. Cały czas brakuje jednak stałego terminu, który kojarzyłby się widzom, sponsorom wyłącznie  z koszykówką. Spotkania są rozrzucane, raz piątek, raz poniedziałek, potem sobota, znów sobota o innej porze... Dziwne, że stacja, która nie posiada tak wielu praw sportowych nie potrafiłaby ustalić jednego terminu konkretnie zarezerwowanego dla basketu, ot na przykład wieczornej niedzieli. Dobrym wzorem mogą być tu Włochy i stacja Rai Sport, gdzie praktycznie jedna transmisja z każdej kolejki jest przewidziana na niedzielę w okolicach godziny 20:00. Niestety TVP i PLK ciężko jest ustalić jak podobny wzór można by zastosować również w polskiej koszykówce. Oczywiście nie zmieni to na początku wiele w kwestii oglądalności, ale jest to mały krok, aby trochę te transmisje miały jakiś logiczny porządek. Sam dobór spotkań relacjonowanych w TVP Sport jest nawet całkiem niezły, wszak pokazywany był chociaż raz każdy zespół, a dla mniejszych ośrodków każda wizyta telewizji jest dużym wydarzeniem. Tak jak do doboru spotkań przyczepić się nie można, tak do ich częstotliwości już tak. Niestety wraz z wyłącznością na PLK Telewizja Polska stosuje niejako zasadę "sam nie zjem, psu nie dam". Rynek telewizyjny poszedł tak do przodu, że nikt nie traktuje dziś telewizji transmitującej średnio jeden ligowy mecz na tydzień jako posiadającej prawa na wyłączność. Niestety PLK będąca zakładnikiem swojej niskiej wartości stale trzyma się u boku wiernego, ale miernego przyjaciela - telewizji z Woronicza.

PLK na pewno nie jest najpopularniejszą ligą w kraju, ale przy odpowiedniej polityce medialnej w TVP stać krajowy basket na przyciągnięcie przed telewizory więcej niż kilka tysięcy widzów. Telewizja Polska zrobiła sporo dobrego dla promocji koszykówki, ale w większości to przeszłość. Wszyscy  Ci, którzy tęskniąc za Szaranowiczem i Ryszardem Łabędziem marzą o powrocie NBA do TVP, zapewne teraz po kilku relacjach przerzuciliby się na lichej jakości stream lub w optymistycznej wersji na League Pass. Paradoksem jest, że stacja, która zrobiła największą w historii promocję basketu w tym kraju i była na polskim rynku dzięki relacjom z NBA innowacyjna, obecnie wygląda na tą, która zatrzymała się w wielu aspektach w złotych latach 90-tych. Trend ten można zawsze odwrócić, ale nie może dochodzić w sezonie do takich kwiatków jak retransmisja meczu gwiazd, brak ostatnio ligowego hitu Trefl - Asseco Prokom, prezentacja grafiki i przedmeczowego "studia" rodem z końcówki XX wieku. Jeśli sama TVP nie wierzy w powodzenie tych transmisji, tym bardziej nie uwierzą w to kibice.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz