wtorek, 22 stycznia 2013

Z Niemcem na kampanię wrześniową.

Dirk Bauermann trenerem reprezentacji Polski. Ten od wicemistrzostwa Europy w 2005? Wow. Takie reakcje towarzyszą zatrudnieniu szanowanego trenera w Europie przez nasz PZKosz. Czy podobne reakcje pojawią się po 22 września tego roku?

Na polską koszykówkę można narzekać permanentnie, czasami nawet już z przyzwyczajenia. Mamy bardzo kiepską ligę, słabe szkolenie, długo można tak wymieniać. Reprezentacja koszykarzy jest jakimś fenomenem lub dopiero może nim być, ponieważ mamy prawdopodobnie najlepszą grupę graczy od dwudziestu lat. Pewnie zwolennicy pokolenia EuroBasketu '97 myślą inaczej, ale po szesnastu latach od tamtego turnieju można trzeźwo spojrzeć na ówczesne pokolenie. Okazało się, że Mistrzostwa Europy z 97 roku były jednorazowym wyskokiem, a kolejne kwalifikacje do ME 1999, 2001 to była już po prostu klęska. Często hiszpański turniej służył tylko do podbijania stawek kontraktowych w klubach, co później skutkowało przegrzaniem koszykarskiej koniunktury w wielu miastach. Przez kolejne lata idealizowaliśmy te pokolenie, ale nazywanie go niezwykle utalentowanym i wybitnym to określenia mimo wszystko zbyt na wyrost. Indywidualnie też nie doczekaliśmy się, może poza Wójcikiem, graczy cenionych w Europie. Zieliński, Tomczyk, Pluta to byli świetni gracze, ale jednak cały czas lokalnego formatu. Może i z finansowego punktu widzenia zagraniczne wojaże potrzebne im nie były, ale postawię tezę, że obecne pokolenie z Gortatem, Lampe, Ignerskim, Szewczykiem prezentuje się personalnie lepiej niż kadra Kijewskiego przed szesnastoma laty. Ktoś może zapytać, ok, są tacy dobrzy, a dlaczego będąc w kadrze od dziesięciu lat nic nie ugrali?

Jest kilka takich przyczyn, o czym wszyscy interesujący się basketem doskonale wiedzą. Tak naprawdę tylko raz w XXI wieku - w 2009 roku, w kadrze zagrali wszyscy możliwie najlepsi koszykarze. Nie mamy trzydziestu, nawet dwudziestu graczy, którzy są w stanie zapewnić odpowiedni poziom, ale po wyselekcjonowaniu turniejowej dwunastki naprawdę nie mamy czego się wstydzić. Często słyszy się o "budowie zespołu na lata", po czym pierwszą decyzją jest zmiana trenera. Reprezentacja to nie powinien być żaden plac budowy, tylko najsilniejsza możliwie i dokładnie wyselekcjonowana kadra. A jak jest z tym u nas? Trzy występy w EuroBasketach w latach 2007 - 2011 pokazują, że nie ma żadnej ciągłości. W tym czasie czterech różnych trenerów, co turniej to diametralnie inna kadra. Mógłby być to nawet powód do dumy, ale wiele powołań wynikało głównie z selekcyjnej słabości, a nie z rzeczywistego stanu posiadania polskiego basketu. Nie stać nas, żeby z uwagi na różne perypetie graczy z PZKosz. naszego kraju nie mieli reprezentować np. Szubarga czy Chyliński. O nieobecności Gortata czy Lampe już nie wspominając.

Paradoks reprezentacji polega na tym, że mimo tych wszystkich problemów, w wielu aspektach organizacyjnej fuszerki, można realnie wierzyć w naprawdę przyzwoity wynik. Jeśli chcemy znaleźć się jeszcze w czołowej ósemce na mistrzostwach, szybko lepszej okazji może nie być. Nasza słabość zawsze będzie pojawiać się w losowaniach. W zasadzie zawsze do momentu, kiedy nie zrobimy tego przysłowiowego kroku do przodu (czyt. awansu do ósemki). Polski basket płaci za błędy przeszłości i będziemy losowani z niskiego pułapu tak długo jak nie pokażemy, że zasługujemy na więcej. Sytuacja naszej reprezentacji przypomina trochę tą piłkarską z lat 90. Mieliśmy naprawdę dobrych piłkarzy grających w cenionych zagranicznych klubach, ale nigdy nie przebrnęliśmy żadnych eliminacji. Powód? Po części koszyk, z którego byliśmy losowani. To samo jest z koszykarzami, dopóki nie wskoczymy do trzeciego koszyka, o awans do ósemki będzie nam zawsze dużo trudniej rywalizując już w pierwszej fazie z teoretycznie trzema mocniejszymi zespołami, aniżeli tylko z dwoma.

Przed Dirkiem Bauermannem sporo pracy przed wrześniową kampanią. Pierwszy sukces powinien być odtrąbiony w momencie rozpoczęcia zgrupowania, jeśli wszyscy najlepsi na pewno chcą grać w tej kadrze. Pod tablicami mamy jeden z najlepszych zestawów podkoszowych w Europie (Gortat - Lampe), bardzo solidnych zmienników na te pozycje - Ignerski, Szewczyk, a są jeszcze Hrycaniuk, Czyż. Na papierze prezentuje się to świetnie, pod koszami nie mamy prawa się nikogo bać w grupie, może oczywiście poza Hiszpanią. Kwestia dyskusyjna ostatnimi latami i nie tylko to gracze obwodowi. Koszarek, Szubarga na rozegraniu, na pozycjach 2-3 ktoś z grona Zamojski, Berisha, Ponitka, Kelati, Waczyński, Chyliński to na dzień dzisiejszy najlepsze co mamy do zaoferowania. Z tego grona jedynie Kelati prezentuje ten naprawdę wysoki europejski poziom. Mimo tych mankamentów, nie takie zespoły jak nasz sprawiały większe niespodzianki, choćby Macedonia przed dwoma laty czy nawet Finlandia, z która tak męczyliśmy się w ubiegłoroczne wakacje. Pamiętajmy  też, że graliśmy bez Lampego, Kelatiego, bez 40% pierwszej piątki. Optymizmem, ale na razie bardzo jeszcze mglistym napawa postawa wicemistrzów świata U-17 z 2010 roku. Na tą chwilę powołania dla Karnowskiego, Gielo i Michalaka byłyby (jeszcze?) kompletnie irracjonalne, obecny sezon pokazuje, że ta doroślejsza (nawet w wersji akademickiej) koszykówka daje im się porządnie we znaki.

W zasadzie wymienione nazwiska w tym tekście to stan posiadania koszykarzy zdolnych i gotowych na rywalizację międzynarodową. Trochę przypomina to obecną sytuację w polskim szczypiorniaku, ale czy ktoś nie chciałby, żeby i koszykarze, zachowując oczywiście wszelkie proporcje, odnieśli sukces jak szczypiorniści przed sześcioma laty. Nie ma się co oszukiwać, wymarzony awans do ósemki w EuroBaskecie nie napędzi nagle koniunktury na kosza, na przaśną ligę złożoną z obcokrajowców, których można często określi jako trzeci odrzut kubańskich pomarańczy, jak mawiał Bogusław Kaczmarek o stranieri w piłkarskiej T-ME. Nie zrobił tego Gortat w NBA, Prokom w Top 8 Euroligi, EuroBasket w Polsce. Nikt jednak nie wzgardziłby takimi emocjami jak w pamiętnym spotkaniu z Turcją 4 września 2011 roku częściej niż raz na kilkanaście lat.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz