NBA ma tak wielu fanów na całym świecie, że zawsze można wśród nich znaleźć kogoś nietuzinkowego. Do takich osób bez wątpienia zalicza się najlepszy gitarzysta wśród wszystkich sympatyków koszykówki i jeden z najlepszych gitarzystów jaki stąpa po ziemi w ogóle - Brian Carroll, czyli po prostu Buckethead.
Koszykówka spod znaku NBA w kręgach muzycznych jest kojarzona głównie z kulturą hip-hopową. Zawodnicy mają własne wytwórnie fonograficzne, nagrywają płyty jak Shaquille O'Neal i wielu, wielu innych. Raperzy w swoich często bardzo przeciętnych utworach nawiązują do koszykarskiej tematyki. Zupełnie nie z tego świata jest Brian Carroll, nie tylko ze względy na muzyczny styl, ale przede wszystkim na image i nietypową osobowość, pozornie zupełnie nie pasującej do obowiązujących koszykarskich trendów. Na jego sceniczny image składa się koniecznie maska na twarz z antycznego teatru, kubełek KFC na głowie oraz kurtka przeciwdeszczowa, a wielki wpływ na jego życie miały kurczaki, stąd przywiązanie między innymi do kubełków po KFC. Znany powszechnie jako Buckethead nagrywa każdego roku niezliczoną ilość materiału i przez wielu ekspertów uważany jest za jednego z najwybitniejszych gitarzystów świata. Nic dziwnego, że był zapraszany i namawiany do współpracy z takimi gigantami muzyki rockowej jak Ozzy Osbourne, Red Hot Chili Peppers, ale z reguły skupiał się na działalności awangardowej. Właściwie w mainstreamie był tylko w latach 2000-2002, kiedy grał z Guns N' Roses i występował między innymi przed stutysięczną publicznością w czasie brazylijskiego festiwalu Rock In Rio III, gdzie ludzie szerzej poznali tego gitarowego wirtuoza.
Na meczach Lakers, Heat, Knicks, ostatnio Nets, zawsze można spotkać wielu celebrites, których niejako symbolem stał się już od lat zapalony kibic Lakers, Jack Nicholson. Bucketheada na meczach nie spotkamy, przynajmniej w trakcie telewizyjnych migawek, ale jest wielkim fanem NBA. Jego utwory są instrumentalne, tak więc najważniejsze są tytuły, a te nie pozostawiają złudzeń co do pozamuzycznych zainteresowań. Na przykład "Jordan" to kompozycja na cześć Michaela Jordana, zresztą jest to jeden z najbardziej znanych utworów gitarzysty. Dowodem na to, że Buckethead nie zatrzymał się, jak to mówi Wojciech Michałowicz, w "erze jordanowskiej", są kompozycje z ostatnich lat. 30 grudnia 2008 roku, w dniu urodzin LeBrona Jamesa gitarzysta udostępnił trzy utwory pod tytułami nie pozostawiającymi złudzeń kogo jest fanem - "Lebron", "King James" i "Lebron's Hammer". Ponadto na jednej z wielu płyt wydanych w ostatnich latach znajduje się agresywna kompozycja o wdzięcznym tytule "Lebrontron". Z kolei w lutym 2011 roku, tuż przed All-Star Weekend Buckethead umieścił w sieci kawałek "Crack The Sky" specjalnie dedykowany Blake'owi Griffinowi na czas konkursu wsadów, który zresztą później skrzydłowy Clippers wygrał po kontrowersyjnym przeskoku nad maską samochodu.
Trudno spodziewać się, aby kiedyś Buckethead przebił się do szerszej publiczności, zwłaszcza wśród fanów NBA gustujących chyba jednak w trochę innej muzyce. Być może jednak zamiast występu kolejnej zblazowanej amerykańskiej gwiazdki w czasie przerwy w Meczu Gwiazd przydałoby się jakieś odświeżenie trochę skostniałej formuły. Nim do tego dojdzie bardziej prawdopodobne są jednak kolejne utwory tworzone w niszy i poświęcane kolejnym koszykarzom przez tajemniczego gitarzystę. Tajemniczego pod każdym względem - o samych umiejętnościach koszykarskich Bucketheada wiadomo także niewiele, ale zachował się krótki filmik w sieci pokazujący, że ma on inklinacje do gry defensywnej, lecz na przydomek jakim cieszył się Gary Payton w swoich najlepszych latach nie zasłuży nigdy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz