poniedziałek, 18 listopada 2013

Dobry człowiek bez dobrej formy.


EuroBasket na Słowenii miał poza dobrym występem reprezentacji zapewnić też Thomasowi Kelatiemu przyzwoity kontrakt na wysokim europejskim poziomie, być może już ostatni w karierze. Doświadczony 31-latek mimo blamażu reprezentacji Polski i swojej kiepskiej gry, klub znalazł, występujący nawet w Eurolidze. Mając jednak na uwadze wiek, zdrowie i przede wszystkim aktualną formę, bardzo trudno oczekiwać, że znajdzie się jeszcze chętny pracodawca z półki porównywalnej do Laboral Kutxa, by zatrudnić naturalizowanego Amerykanina.

Thomas Kelati bardzo długo zwlekał z podpisaniem kontraktu na sezon 2013/2014. Gdy po poprzednich, nawet mimo kontuzji, całkiem udanych rozgrywkach w barwach mocnej Valencii Basket, teraz wydawało się, że kwestią czasu jest znalezienie nowego klubu. Kwestią nie było jednak samo znalezienie nowego pracodawcy, ale jeszcze o odpowiednim statusie sportowo-finansowym. Stawiając w jego wieku całkiem słusznie także na aspekt finansowy od początku koncepcja gry w Stelmecie Zielona Góra wydawała się mało prawdopodobna, nawet mimo propozycji ze strony mistrza Polski. O ile kontuzje nękają Kelatiego coraz częściej, w poprzednim sezonie nadal był czołowym graczem Valencii i nie było to tak widoczne. Wszystko zmieniło się latem 2013 roku i ten stan trwa do tej pory. Z groźnego strzelca, "killera" przeistoczył się w wolnego i ugłaskanego do bólu rzucającego obrońcę, a i tym obrońcą jest aktualnie wyłącznie z nazwy.

W Zielonej Górze dziś nie mogą być zadowoleni, że Kelati nie przystał na ich propozycję. W wywiadach z zawodnikiem sporo mówi o pieniądzach i to można jeszcze zrozumieć. Ton jednak tych wypowiedzi może zaskakiwać: "Mam wiele ofert w tym momencie i nie martwię się o swoją przyszłość. W Hiszpanii chce mnie jeden klub, ale oferta cały czas jest za niska." Kelati zna swoją wartość, która jednak nie ma absolutnie obecnie przełożenia na parkiecie. Zawodnik ma jednak cały czas określoną markę, która pozwoliła mu podpisać kontrakt, na razie tylko dwumiesięczny z Laboral Kutxa Vitoria. Czas dwóch miesięcy powoli zbliża się ku końcowi, a w tym czasie Kelati rozegrał pięć spotkań w lidze ACB oraz trzykrotnie wybiegał na parkiety Euroligi. W tym czasie zdążył ze względu na kontuzję opuścić część treningów oraz meczów, ale czy aby na pewno jest to realne wzmocnienie Laboral Kutxa?

Kelati w ACB w pięciu spotkaniach przebywał łącznie na parkiecie zaledwie 40 minut i zdobył tylko... trzy punkty, zresztą w pierwszej kolejce. W ten oto sposób już ponad miesiąc zawodnik, który miał być naszą największą bronią na obwodzie w czasie EuroBasketu, czeka na jakiekolwiek punkty w lidze. Średnia na poziomie 0,6 punktów na mecz jest po prostu zawstydzająca dla zawodnika tej klasy, a tym bardziej dla zawodnika uchodzącego za strzelca. Spodziewać się tego nie można było, bo nawet mimo bardzo słabej grze na EuroBaskecie 31-latka stać na więcej. Teraz widać, że kluby pokroju Laboral Kutxa to już zbyt wysoka półka dla "Tomka". Lepiej to wygląda wszystko w Eurolidze, bo tu były zawodnik między innymi Turowa Zgorzelec może liczyć na więcej minut, jak na razie średnio 18 w każdym meczu. Amerykanin z polskim paszportem zagrał w elitarnych rozgrywek jeden dobry mecz oraz tylko dobre fragmenty w pozostałych. Średnio 5,3 punktów jakiegoś wstydu w tak dobrym klubie nie przynosi, ale oglądając okres, kiedy przebywa na parkiecie, wyraźnie widać po nim ile negatywnego z zawodnika mogą zrobić kontuzje. Andrzej Kostyra komentujący bokserskie gale użył kiedyś w stosunku do jednego z pięściarzy terminu "wolny jak ketchup" i bardzo pasuje on do Kelatiego. Może i cały czas porusza się elegancko, ale wygląda to tak jakby wszystko przewijać w zwolnionym tempie jeszcze na kasetach VHS. To nie łyżwiarstwo figurowe i tu nikt punktów za elegancję i styl punktów nie przyznaje. Ani tym bardziej narciarstwo alpejskie, nawiązując do EuroBasketu, kiedy Kelati był mijany przez rywali w czasie slalomowego zjazdu.

Problemy Kelatiego w kontekście reprezentacji Polski wiele już raczej nie zmienią. Zawodnik będący w czasie kolejnych mistrzostw Europy (jeśli oczywiście na nie awansujemy) już w schyłkowej fazie kariery wiele jej już nie będzie w stanie zaoferować. Nawet w Polskiej Lidze Koszykówki za na pewno mniejsze pieniądze można obserwować zawodników, którzy, nawet jeśli odbiegają od stylu gry Kelatiego, mogą dać więcej swojemu zespołowi. Erving Walker sprawdza się bardzo dobrze w Stelmecie i warto w niego inwestować nawet mimo braków taktycznych. Kelati taktykę, dyscyplinę na boisku, kulturę gry ma opanowaną do perfekcji, ale obecnie bardzo mało z tego wynika. Parafrazując słowa Kazimierza Górskiego - Kelati to dobry zawodnik, tylko nie ma wyników.

Lubiany przez otoczenie obecnie kolega klubowy Waltera Hodge'a zawsze mógł tez liczyć na dobrą prasę w polskich mediach. Zupełnie odwrotnie niż jego korespondencyjny i tak naprawdę niedoszły rywal na pozycji reprezentacyjnej "dwójki", czyli David Logan. Rówieśnik Kelatiego nagrabił sobie między innymi wypowiedzią o reprezentowaniu Afganistanu i na dobrą prasę liczyć nie może, ale już na dobrą formę sportową jak najbardziej. Logan w barwach bardzo dobrze znanej w całej Europie Albie Berlin zdobywa w rozgrywkach EuroCup średnio 17 oraz w lidze niemieckiej 14 punktów na mecz, będąc zdecydowanym liderem niemieckiego zespołu. Tym samym subiektywny konkurs na najlepszego obecnie naturalizowanego reprezentanta Polski mógłby zostać rozstrzygnięty tak szybko jak nigdy dotąd. Wcześniej Thomas Kelati udowadniał, że też potrafi grać na dobrym poziomie. Więc znów można zapożyczyć jedno ze słynnych powiedzeń trenera Górskiego, zmieniając nieco pierwotny charakter, tak by obrazowo opisać przemianę Kelatiego - to skoro było tak dobrze, to dlaczego jest tak źle?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz