niedziela, 24 listopada 2013

Nowy Żalgiris.


W czasach, gdzie klubowe zespoły stają się często kosmopolitycznymi tworami i coraz ciężej utożsamiać się z krajowymi zawodnikami, Żalgiris Kowno w sezonie 2013/2014 zbudował zespół będący zaprzeczeniem trendu występującego na najwyższym europejskim poziomie. 

Żalgiris Kowno to nie tylko na Litwie klub-instytucja. Piętnaście tytułów mistrza Litwy w ciągu dwudziestu lat, do tego pamiętny triumfy w Europie w 1998 roku (wygrana w Pucharze Europy) oraz rok później, gdy sensacyjnie zespół litewski wygrywał Euroligę. Jeśli spojrzy się na listę triumfatorów Euroligi w ostatnich prawie dwudziestu latach, od razu rzuca się w oczy nazwa litewskiego przedstawiciela. Poza tym same marki, największe tuzy koszykówki w Europie - Real Madryt, Panathinaikos Ateny, Olympiacos Pireus, Kinder Bolonia, FC Barcelona, Maccabi Tel Awiw czy CSKA Moskwa. "Romantyczne" zwycięstwo w 1999 roku jest ostatnim aktem, kiedy to mozolna koncepcja budowy zespołu, a nie ogromne pieniądze, zapewniły mistrzostwo na tym poziomie. Później w najlepszej lidze w Europie triumfowali już możni, którzy od lat stanowią koszykarską burżuazję na Starym Kontynencie. Sukcesy w Europie z lat 1998-1999 kilka lat później w piłce nożnej zostały powtórzone przez... Jose Mourinho. Prowadzone przez niego FC Porto wpierw w 2003 roku wygrało Puchar UEFA (drugie co do ważności rozgrywki, tak jak dla Żalgirisu Puchar Europy w 1998), by rok później zwyciężyć także w elitarnej Lidze Mistrzów. Podobnie jak w przypadku Żalgirisu, ku zdumieniu wszystkich obserwatorów. Sukces sprzed czternastu lat jest doskonale pamiętany w Polsce, bo z tamtego Żalgirisu w PLK później występowało czterech zawodników: Darius Maskoliunas, Dainius Adomaitis, Tomas Masiulis i Czech Jiri Żidek.


Po 1999 roku zespół z Kowna nie zdyskontował jednak sukcesu na tyle, by na stałe włączyć się do ścisłej europejskiej czołówki. Owszem, od lat występuje w Eurolidze, ale tylko raz, w sezonie 2003/2004 był naprawdę bardzo blisko Final Four. Przed tamtym sezonem do Kowna wrócił legendarny i najlepszy koszykarz w historii litewskiej koszykówki, Arvydas Sabonis, który jeszcze w wieku 40 lat i doświadczony wieloma poważnymi kontuzjami był jeszcze w stanie znaleźć się w najlepszej piątce graczy Euroligi. Brak powtórzenia sukcesu odniesionego przed czternastoma laty w Monachium trudno uznać jednak za porażkę polityki klubu z Kowna. Nie posiada on na tyle wysokiego budżetu, by rywalizować jak równy z równym z najlepszymi drużynami w Europie. Dzięki jednak prowadzeniu odpowiedniej polityki kadrowej można ten dystans skracać. Być może w najbliższych latach sprawdzi się właśnie polityka jaką wprowadzono w Kownie przed tym sezonem.

Żalgiris w poprzednim sezonie zdobył mistrzostwo Litwy, świetnie prezentował się w pierwszej fazie Euroligi (bilans 8-2), awansował do Top 16. Wiadomo już, że obecnie bilansu z sezonu regularnego Euroligi Żalgiris już nie powtórzy - po sześciu spotkaniach ma obecnie jedynie dwa zwycięstwa. Dokonuje jednak tego w prawie krajowym składzie, gdyż poza Amerykaninem, którym jest Justin Dentmon oraz młodymi: Estończykiem Siimem-Sanderem Vene oraz Łotyszem Kasparsem Vecvagarsem, którzy i tak są tylko uzupełnieniem, o sile zespołu decydują wyłącznie Litwini. Trochę to przypomina końcówkę lat 90., kiedy zawodnicy ze Stanów Zjednoczonych robili ogromną różnicę w europejskich zespołach. Doskonale znana formuła dwóch obcokrajowców znakomicie sprawdzała się przecież w Polsce. Ściągani wówczas głównie Amerykanie byli wartością dodaną w każdym zespole i to od nich zaczynało się ustalanie składu. Dopiero później, nie tylko w Polsce, nastąpiło często przejście z jakości na ilość i w prawie każdym europejskim zespole obcokrajowców było coraz więcej. Tak jak w 1999 roku w Żaligirisie takim mózgiem zespołu i liderem był Tyus Edney, tak teraz (zachowując wszelkie proporcje, Dentmon to jednak nie klasa Edneya) taką rolę pełni Dentmon, najlepiej punktujący i asystujący w zespole w rozgrywkach Euroligi. I na tym właściwie kończy się rola znacząca rola obcokrajowców w Kownie.

W pierwszej piątce Euroligi 2003/2004 obok Sabonisa znalazł się jeszcze jeden Litwin. To będący wówczas u szczytu formy Sarunas Jasikevicius, który w barwach Maccabi Tel Awiw rozgrywał pamiętne boje przeciwko swojemu obecnemu pracodawcy. Jasikevicius już jako żywa legenda europejskiej koszykówki w wieku 37 lat, co aż wydaje się nieprawdopodobne, zadebiutował w barwach najsłynniejszego litewskiego klubu podpisując na razie roczny kontrakt. Jasikevicius nie pełni takiej roli jak kiedyś w Maccabi, wchodzi z ławki, ale nadal jego doświadczenie jest bezcenne i potrafi to na parkiecie nadal wykorzystać. Słynny Litwin może być także mentorem dla całej plejady młodych zawodników już nowej generacji, których w Kownie nie brakuje. Ma na pewno ogromny autorytet, podobnie zresztą jak trener, którym jest dobry znajomy Jasikeviciusa z parkietów. Trenerem Żalgirisu po Joanie Plazie został kolejny wielki gracz litewskiego basketu, Saulius Stombergas. Słynący z zimnej krwi dziś 40-latek pamięta doskonale Final Four w Monachium, kiedy jako zawodnik wygrywał Euroligę. Stombergas z Jasikeviciusem dziesięć lat temu na szwedzkich parkietach zostali złotymi medalistami mistrzostw Europy, wspólnie z jednym z liderów obecnego Żalgirisu, aktualnie 34-letnim Ksystofem Lavrinoviciem. Stombergas na ławce, Jasikevicius, Lavrinović oraz wielokrotny reprezentant Litwy i medalista ME i MŚ, 33-letni Robertas Javtokas, wykorzystują dziś swoje wieloletnie doświadczenie, by nadal Żalgiris liczył się w Europie, ale muszą też liczyć na pomoc od młodszych graczy.


Oprócz ponad 30-letnich rutyniarzy trzon kowieńskiego zespołu stanowi dwójka graczy, którzy są w najlepszym koszykarskim wieku, ale ich kariery toczyły się do tej pory zupełnie odwrotnie. Pierwszy z nich, Paulius Jankunas, prawie całą karierę spędził w Kownie od lat będąc jej ważnym ogniwem. Trochę inaczej ma się sytuacja z Martynasem Pociusem. 27-letni skrzydłowy ma za sobą cztery sezony w Duke pod okiem słynnego Mike'a Krzyzewskiego oraz dwa lata w Realu Madryt. W Żalgirisie występował z powodzeniem już w latach 2009-2011, teraz po dwóch sezonach w Hiszpanii zdecydował się wrócić i dziś w Eurolidze (10 pkt) jaki w lidze litewskiej jest drugim strzelcem zespołu (12,2 pkt). Z zawodników młodszych najwyżej stoją akcje Vytenisa Lipkeviciusa, który regularnie wychodzi w pierwszej piątce. Należy jednak zwrócić uwagę, że ma już 24 lata, a jego młodsi koledzy w tym sezonie stanowią raczej tylko (jeszcze?) uzupełnienie składu. W najbliższych latach to się może jednak zmienić, bo w Żalgirisie utalentowanej nowej generacji nie brakuje.

22-letni Minduagas Kupsas, 21-letni Vytenis Cizauskas, 20-letni Tauras Jogela czy 19-letni Tomas Dimsa to może być przyszłość litewskiej koszykówki. Poza Kupsasem wszyscy zdobywali w ostatnich latach medale ME lub MŚ w kategoriach juniorskich. Tylko w tym roku na MŚ do lat 19 rozgrywanych w Czechach Litwa zdobyła brązowy medal, a jednym z czołowych zawodników w zespole był wspomniany Dimsa. Więcej na razie występują w rodzimej lidze niż w Eurolidze, gdzie grają tylko epizodyczne role, ale warto zapamiętać te nazwiska, podobnie jak Łotysza Vecvagarsa. Syn znanego doskonale z parkietów PLK Arnisa Vecvagarsa (sezon 1999/2000 w Bobrach Bytom) w tym roku na ME do lat 20 zdobył z Łotwą srebrny medal, po czym rozpoczął obecny sezon w Kownie. A trzeba pamiętać jeszcze, że do drugiej ligi hiszpańskiej został wypożyczony przed tym sezonem Marius Grigonis, czyli kolejny brązowy medalista MŚ z Czech i również jeden z liderów młodzieżowej reprezentacji Litwy.

Zmiany w okresie letnim były w klubie ogromne - w zespole pojawiło się aż jedenastu nowych koszykarzy, do tego także nowy trener. W zespole pozostało z poprzedniego sezonu zaledwie pięciu graczy, więc musi minąć trochę czasu, kiedy nowy Żalgiris Kowno zostanie w całości zbudowany. Koncepcja jaką przyjęto w Kownie może się podobać - nie brakuje weteranów, a nawet ikony krajowej koszykówki, jest zagraniczny rozgrywający i lider zespołu, doświadczeni krajowi gracze w najlepszym dla koszykarza wieku, szereg utalentowanych młodych prospektów. Do tego nad wszystkim na ławce trenerskiej czuwa legenda, która pamięta wielkie sukcesy Żalgirisu z parkietu. Warto zwracać uwagę jak powiedzie się ten kowieński projekt.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz