niedziela, 8 czerwca 2014

Rozszerzać z głową.


Tauron Basket Liga z zamkniętej ostatnio dość szczelnie skorupy otwiera się na wszystkie cztery strony naszego pięknego kraju od lubelszczyzny, przez Śląsk po Pomorze Zachodnie. Ta dość nagła ekspansja podzieliła koszykarskie środowisko na dwa obozy. Ligę warto rozszerzać, ale z umiarem i w oparciu o rzetelne ku temu podstawy.

Argumenty za powiększeniem i zmniejszeniem rozgrywek ligowych przychodzą falami. Gdy występuje 12 zespołów, narzeka się na rozszerzenie, bo liga straci swoją wątpliwą "elitarność". Gdyby było obecnie 16 zespołów w Tauron Basket Lidze, jestem pewien, że po roku lub maksymalnie dwóch, więcej zwolenników miałaby koncepcja z odchudzeniem ligi ponownie do 12 zespołów, tak by znów nadać jej charakteru rozgrywek dostępnych tylko dla najlepszych wybrańców. Trudno wszystkim dogodzić. Nie zmienia to faktu, że ostatnio wszyscy się już przyzwyczaili do obecnego systemu z 12 zespołami w elicie oraz szczebel niżej z całkiem niezłą pierwszą ligą. W lidze kontraktowej, w której i tak kilka drużyn sportowo, ale także częściowo i finansowo, ostatnio ledwie zipało, jakiekolwiek próby powiększenia w tej sytuacji muszą budzić pewne wątpliwości. Tak rozbudowane rozgrywki można spotkać w mocno rozwiniętych ligach jak hiszpańska lub niemiecka, gdzie występuje 18 drużyn. Tyle na razie jest chętnych na miejsce w TBL. Takiej liczby zespołów nie było w lidze nawet w jej najlepszych czasach pod względem finansowym w końcówce XX wieku.

Dziś nie ma finansowego eldorado, dlaczego więc nagle duża liczba miast bardzo poważnie zainteresowała się możliwością gry w TBL? Koszykówka nie przeżywa jakiegoś renesansu popularności, ale włodarze poszczególnych miast i sponsorzy zdają sobie sprawę, że tak naprawdę przy spełnieniu niewygórowanych warunków licencyjnych i dodatkowo bez sportowego awansu, można tanim kosztem zapewnić sobie miejsce w elicie. To władze ligi zaprosiły same kluby, więc odpadają opłaty za "dziką kartę". Wymagane 2 miliony złotych budżetu to niewiele, zważywszy na fakt, że w takim Szczecinie podobna kwota była już w ostatnim sezonie. Nic dziwnego, że przejście procesu licencyjnego w większości przypadków powinno być tylko formalnością, a wkraczając do TBL zaproszone kluby nie mają wiele do stracenia.

Jestem zwolennikiem rozszerzenia, ale umiarkowanego i nie na hura. Bo jeśli jakiś klub uzależniałby swój rozwój tylko i wyłącznie od natychmiastowego miejsca w TBL, to raczej pokazuje, że jest zbudowany na dość kruchych podstawach. Pojawiają się opinie, że warto dopuścić wszystkich chętnych, bo za jakiś czas mogą okazać się nawet drugim Stelmetem lub Rosą Radom. Oczywiście i tak może być, ale w Zielonej Górze i Radomiu rozwój koszykówki to był bardzo długi, wieloletni proces, o którym się teraz nieco zapomina. Nie było tam przypadku, o wskoczeniu do czołówki tych zespołów nie zadecydował jeden rewelacyjny sezon, tylko nieustanne i mozolne powiększanie budżetu z roku na rok. A jakie podstawy ma Polonia Warszawa, która w obecnym sezonie zajęła ósme miejsce w słabiutkiej drugiej lidze lub Zagłębie Sosnowiec, którego brakowało nawet na tym szczeblu? Zespoły niesprawdzone w bojach, które budowane są na szybko, począwszy od składu personalnego aż do spraw organizacyjno-finansowych, z reguły nie wróżą niczego dobrego. 

Chętnie zobaczę nowe miasta w 16-zespołowej Tauron Basket Lidze i na tym... koniec. Przy większej liczbie istniałaby potrzeba zatrudnienia już ponad 100 koszykarzy z polskim paszportem, a w kraju zwyczajnie brakuje wartościowych "rąk do pracy", by można obdzielić nimi aż 18 zespołów. W dłuższej perspektywie, można się zastanowić, co będzie w kolejnych latach, skoro zwycięzca pierwszej ligi ma niejako z urzędu miejsce w Tauron Basket Lidze. Będzie 17 lub 19 zespołów, a potem jeszcze więcej? To pytania już na przyszłość i warto, żeby odpowiedź była znana przed sezonem, a nie po tym jak już się zakończy.

Powiększenie TBL to właściwie bardzo prosty proces w porównaniu choćby do piłkarskiej T-Mobile Ekstraklasy. Koszykarskie kluby nie mają do podziału finansowego tortu w postaci milionów z praw telewizyjnych. Nic właściwie nie trzeba dzielić na 12, 16 lub 18 zespołów. Dlatego przedstawiciele obecnie grających klubów, przynajmniej oficjalnie, nie powinni torpedować pomysłu rozszerzenia ligi, bo w zasadzie nie mają w tym specjalnie wielkiego interesu. Koronnym argumentem za powiększeniem TBL jest przede wszystkim porównanie na zasadzie więcej klubów = więcej widzów = większy zasięg ligi. Trudno to jakoś podważyć. Przeciętnego fana ze śląskiej aglomeracji dziś koszykarska elita po co ma interesować, skoro od kilkunastu lat z tamtego regionu nikt w lidze nie gra. Posiadanie zespołu w TBL to najprostszy sposób dotarcia do nowych kibiców. Tych bardzo potrzeba, bo można było odnieść wrażenie w ostatnich latach, że rozgrywkami interesują się wyłącznie mieszkańcy miast, które mają swoje kluby w lidze kontraktowej.

Władze ligi doszły pewnie do wniosku, że formuła obecnej TBL już się wyczerpała. 12 klubów, większość z miast powiatowych, reprezentujących ledwie kilka regionów kisiło się coraz bardziej wyłącznie we własnym sosie. Rozszerzenie może być udaną próbą odświeżenia nieco skostniałego ostatnio układu. Niech otrzyma ono twarz ligi złożonej maksymalnie z 16 zespołów. Kilkukrotnie już w historii PLK tak duża liczba klubów nie utrzymała się zbyt długo. Z oceną, czy rozszerzenie Tauron Basket Ligi, jest dobrym lub złym pomysłem, trzeba poczekać do momentu, kiedy zakończy się sezon 2014/2015, a ilość klubów, które przystąpią jesienią 2015 roku do następnych rozgrywek będzie najlepszą weryfikacją planowanej reformy.

PS. Celowo na czas pisania tekstu zapomniałem o ewentualnym spadku poziomu sportowego w związku z powiększeniem ligi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz