sobota, 7 czerwca 2014

"Under-29" kontra "+30".


Najlepszym graczem tegorocznych meczów finałowych Tauron Basket Ligi jest 34-letni Filip Dylewicz. Mimo upływającego czasu pokolenie zawodników urodzonych w pierwszej połowie lat 80-tych nadal pełni główną rolę w polskiej koszykówce. Co by mogło nastąpić, gdyby powstała drużyna złożona tylko z zawodników z kategorii wiekowej "+30" i zmierzyła się z młodszymi kolegami?

W Polsce mieliśmy i mamy do czynienia z pewnego rodzaju utalentowanymi koszykarskimi generacjami. Pokolenie zawodników urodzonych na początku lat 70-tych już zakończyło kariery, później mieliśmy małą przerwę, aż w końcu pojawiła się kolejna dekada, ostatnia z czasów PRL-u, kiedy w szpitalach rodziły się przyszłe gwiazdy polskiego basketu. Mimo, że to pokolenie dzisiejszych zawodników po trzydziestce w kadrze nic znaczącego nie osiągnęło, to jednak indywidualnie znaczyło i znaczy nadal całkiem sporo. Z czasem oczywiście będą konieczne próby odmłodzenia reprezentacji, być może ostatecznie za rok po EuroBaskecie 2015. To powinien być ostatni turniej, w którym znów najwięcej powinno zależeć od obecnych graczy powyżej 30. roku życia. Z każdym sezonem młodsi mimo to napierają coraz mocniej. Bardzo ciekawie zapowiadałby się taki mecz dwóch drużyn - jednej z graczami "+30" oraz drugiej, w której składzie mogliby się znaleźć zawodnicy z rocznika 1985 i młodsi. Można pójść dalej i spróbować wytypować możliwie najlepsze składy takich fikcyjnych zespołów.

Można zacząć od "młodych". Filarem byłby oczywiście Maciej Lampe, który co prawda bardziej kojarzony jest ze starą gwardią, ale wiek wcale tego nie potwierdza. Lampe miałby także solidne wsparcie pod koszem - Przemysław Karnowski, Damian Kulig, Olek Czyż - to mają być docelowo zastępstwa na lata, gdy starszyzna zrezygnuje już z występów w drużynie narodowej. Największe bogactwo byłoby widać na obwodzie, bo tutaj mamy Przemysława Zamojskiego, Michała Michalaka, Mateusza Ponitkę, Michała Chylińskiego, a także Adama Waczyńskiego. W praktyce to pierwszy skład także w tej "prawdziwej" kadrze, a w ewentualnym zastępstwie Waczyńskiego na pozycji niskiego skrzydłowego jest jeszcze Tomasz Gielo. Są jednak też ogromne luki i co nie dziwi nikogo, najbardziej widoczne są one na rozegraniu. Tomasz Śnieg i Kamil Łączyński znaleźli się w szerokiej kadrze ogłoszonej przez Mike'a Taylora/PZKosz., ale pewnego międzynarodowego poziomu nigdy nie przeskoczą. Jeśli tak negatywny komentarze kierowano w ubiegłym roku w stronę Łukasza Koszarka, aż nie chciałbym usłyszeć, co kibice powiedzieliby o występach Śniega na dużej imprezie. Ostatecznie umownie nazwaną drużynę "młodych" lub "Under-29" tworzyłby następujący skład: Łączyński, Śnieg, Zamojski, Ponitka, Michalak, Chyliński, Waczyński, Gielo, Czyż, Lampe, Kulig, Karnowski.

"Starzy" na pewno mają jeszcze w baku sporo paliwa, by rządzić w reprezentacji. Przewaga na rozegraniu jest ogromna, wszak Koszarek i Krzysztof Szubarga biją na głowę umiejętnościami (szczególnie dotyczy to Koszarka), doświadczeniem, meczami o stawkę swoich młodszych kolegów na tej pozycji. I co najgorsze, taka sytuacja nie zmienia się już od wielu lat. Z rocznika 1984 w takiej drużynie "+30" zmieściliby się jeszcze Łukasz Wiśniewski (rocznikowo ma 30, ale urodziny dopiero w grudniu), Adam Hrycaniuk i oczywiście Marcin Gortat. Sytuacja pod koszem u starszyzny jest zresztą jeszcze lepsza niż u młodszych kolegów. Oprócz Gortata i Hrycaniuka na pozycjach 4 i 5 mogą grać Michał Ignerski, Filip Dylewicz i Szymon Szewczyk. Nie ma tutaj znaczenia, że dwaj pierwsi, już 34-latkowie zrezygnowali z występów w kadrze. Biorę pod uwagę możliwie najlepszych krajowych zawodników, a nie ich deklaracje o występach z orzełkiem na piersi. Na pozycji rzucającego rozgrywającego dopisuję Thomasa Kelatiego, który mimo słabego sezonu, w porównaniu do innych polskich zawodników nie powinien być mieć jakichś wielkich kompleksów. Choć nie ma co ukrywać, że "starzy" mają słabiej obsadzone pozycje 2 i 3. Jest jeszcze Jakub Dłoniak, a na trójce "tylko" Łukasz Majewski i Piotr Szczotka. Byli kadrowicze, mają za sobą udany sezon, ale to jednak nie ten rozmiar kapelusza, jakiego byśmy oczekiwali od czołówki niskich skrzydłowych. To w polskich warunkach jednak bardzo newralgiczna pozycja, co boleśnie odczuliśmy także na ostatnim EuroBaskecie. Podsumowując, dwunastoosobowy skład "+30" wyglądałby tak: Koszarek, Szubarga, Wiśniewski, Kelati, Dłoniak, Majewski, Szczotka, Dylewicz, Ignerski, Szewczyk, Gortat i Hrycaniuk.

Średnia wieku młodszej części wynosi 24,6 lat, a starszej 31,5 roku. Kto by wygrał? Wszystko to tylko oczywiście hipotetyczne rozważania na papierze, ale gdyby doszło do takiego meczu, stawiałbym na nieznaczne zwycięstwo "+30" nad "Under-29". Widać wyraźną przewagę jakości na pozycji rozgrywającego, pod koszem też zestaw z Gortatem w roli lidera wygląda lepiej. Wśród zawodników urodzonych po 1985 roku przewaga widnieje tylko na pozycji rzucającego obrońcy. Wniosek z zaprezentowanych składów płynie przede wszystkim jeden: budując polską reprezentację nie można zapominać o doświadczonych zawodnikach, nie wolno ich wysyłać na emeryturę i mówić wyłącznie o pokoleniowej zmianie. Z drugiej strony nie można lekceważyć coraz młodszych kadrowiczów, którzy już prezentują poziom w zupełności uprawniający do dłuższych występów w kadrze. Trzeba zbudować mieszankę rutyny z młodością, bo dopiero symbioza obu drużyn może załatać występujące luki. Najlepsze europejskie reprezentacje tak właśnie są zbudowane i nikt przesadnie nie zagląda nikomu w metryczkę. Jak mawiał były piłkarski selekcjoner Janusz Wójcik, budować to można szałas w lesie, a nie reprezentację.

Pozostaje tylko żałować, że Michał Ignerski i Filip Dylewicz zapewne już nie zagrają w kadrze. Obecny sezon w ich wykonaniu pokazuje, że jakkolwiek będzie zbudowana tegoroczna reprezentacja, na pewno zabraknie w niej dwóch z dwunastu najlepszych krajowych zawodników. Widząc dość ulgowy charakter tegorocznych występów kadry Taylora, pewnie nie skończy się na tej wspomnianej dwójce.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz