wtorek, 14 maja 2013

Koszykarski Mourinho.


Jose Mourinho jest tylko jeden. Zanim jednak pojawił się na dobre w Europie to w koszykówce na absolutnym topie był względnie młody Włoch, który czego się nie dotknął, zamieniał a to w złoto, a to w srebro. Cała dotychczasowa kariera pokazuje, że Ettore Messina to największa trenerska ikona spoza bałkańskiego kręgu od początku lat 90. Ostatnie niepowodzenie w Final Four, podobnie jak praca Mourinho, pokazuje, że Messina nie jest też taki nieskazitelny.

54-letni Włoch zaczynał bardzo szybką trenerską karierę, a tą bardzo poważną samodzielną pracę otrzymał już w wieku 30 lat. Był rok 1989, kiedy młodemu do tej pory asystentowi powierzono Virtus Bolonia. Messina szybko potwierdził trenerską smykałką, w ciągu czterech lat zdobywając mistrzostwo i puchar Włoch oraz dodatkowo Puchar Saporty. Nic dziwnego, że jako wschodząca gwiazda trenerki, Włoch został na kilka lat trenerem reprezentacji swojego kraju. I tu udało mu się zdobyć wicemistrzostwo Europy na pamiętnym dla nas EuroBaskecie '97. Sukces warty tym bardziej odnotowania, że w tamtych latach akurat przedstawicielom Europy zachodniej było niezwykle trudno przebić się do finałów wielkich turniejów, które był zarezerwowane dla krajów post-radzieckich i post-jugosłowiańskich. Gdy dobiegła końca przygoda z kadrą, Messina wrócił do Bolonii, gdzie zbudował jeden z najlepszych europejskich zespołów ostatniego piętnastolecia, Kinder Bolonia. Pięcioletni bilans przygody z Bolonią był imponujący: dwa mistrzostwa Euroligi, dwa mistrzostwa i trzy puchary Włoch sprawiły, że Kinder z tamtego okresu musi być uznawany za jeden z najlepszych w historii europejskiego basketu. 

Sukcesów byłoby więcej, gdyby jeszcze w 2002 roku na swoim parkiecie Kinder nie przegrał u siebie w finale Euroligi z Panathinaikosem. Był to wtedy początek końca Kinderu na najwyższym poziomie, a Messina znalazł niebawem nowy klub, prężnie wówczas rozwijający się Benetton Treviso. Kolejne trzy lata potwierdziły klasę Messiny, z kolejnym klubem został mistrzem Włoch i niejako uzyskał patent na zdobywanie krajowego pucharu, gdyż między 1999 a 2005 rokiem tylko raz jego zespół nie zdobył tego trofeum. W końcu nadchodzi rok 2005 i decyzja o pierwszych przenosinach poza ojczyznę, dokładnie do Rosji. Podpisując kontrakt, oczywiście na lukratywnych warunkach przez cztery lata, Messina ponownie prowadził jeden z najlepszych zespołów Europy. A osiągnięcia jeszcze lepsze niż w Kinderze - dwa mistrzostwa Euroligi, cztery mistrzostwa i dwa puchary Rosji potwierdziły, że czego Messina się nie dotknie, zamienia w złoto. Z uwagi na problemy finansowe moskiewska przygoda dobiegła końca i rozglądając się za pracą, teoretycznie Messina nie mógł trafić lepiej. Real Madryt stale zaliczany od lat do klasowych zespołów Europy już od wielu lat czekał (i nadal czeka) na triumf w Eurolidze, a wyniki stale były poniżej oczekiwań. Nikt nie pasowałby do spełnienia zbudowania wielkiego Realu bardziej niż Messina. Rzeczywistość okazała się jednak bardzo szara, a Messina po raz pierwszy podał się do dymisji w trakcie sezonu. Dwa lata zostały zmarnowane, bo do bogatej gabloty Realu w okresie rządów Messiny nie przybyło nic. Dodatkowo ubyło z kasy sporo pieniędzy przeznaczonych na uposażenie włoskiego szkoleniowca.


Po klapie z Realem, Messina, wydawało się wtedy, otworzył nowy, amerykański etap swojej kariery, kiedy wyruszył, by znaleźć się w sztabie szkoleniowym Mike'a Browna w Los Angeles Lakers. Kiedyś już spekulowano, że jeśli któryś z europejskich trenerów może samodzielnie prowadzić zespół NBA to wymieniano właśnie ze względu na osiągnięcia, warsztat, charyzmę właśnie Ettore Messinę. Wyjazd do Stanów okazał się jednak jak na razie tylko jednorocznym epizodem, a latem 2012 roku ogłoszono, że obecny 54-latek wraca do moskiewskiej armii, czyli CSKA. Klub o sile w europejskiej koszykówce porównywany do sił Armii Czerwonej w czasie II wojny światowej miał jasny cel - dokonać tego, co nie zostało dokończone w przegranym finale Euroligi z Olympiacosem w ubiegłym roku.
Messina, aby wypełnić swoje zadanie, dostał zespół personalnie najlepszy w Europie. Też został świetnie zbudowany, większość stanowią Rosjanie dodatkowo wzmocnieni gwiazdami europejskiej koszykówki, Milosem Teodosiciem, Nenadem Krsticiem i Sonny Weemsem. A jeszcze w składzie są przecież Wiktor Chriapa, Sasza Kaun oraz Aaron Jackson czy Vladimir Micov. Team, który, tym bardziej z tym trenerem, jest wręcz skazany na grę co roku wyłącznie o mistrzostwo Euroligi. Messina i całe CSKA nie podołało jednak zadaniu, dodatkowo kompromitując się w półfinale Final Four zdobywając ledwie 52 punkty. A pogromcą ponownie... Olympiacos.

Włoski szkoleniowiec, mimo wielu sukcesów, przez lata też był poddawany krytyce. Podobnie jak Mourinho, Messina preferuję głównie grę defensywną, której szczyt nastąpił w Kinderze i chyba w najbrzydszym finale Euroligi w 1998 roku, gdzie Kinder wygrał z AEK Ateny po wyniku bardziej znanym z lig szkolnych, 58-44. Zarzuty o przesadne preferowanie defensywy oraz umniejszanie wagi sukcesów co jakiś czas pojawiają się przy Włochu. Messina mając tak silną markę w Europie może przebierać w ofertach, więc logiczne, że wybiera te, które są najkorzystniejsze sportowo i finansowe. Sukcesy odnosił głównie z zespołami posiadającymi graczy wybitnych takich jak Manu Ginobili, Predrag Danilovic, Antonio Rigaudeau, Theodoras Papaloukas czy Trajan Langdon. Trudno by nie pojawiały się głosy o prowadzeniu swoistych "samograjów". Kto wie, czy nie największym sukcesem w karierze trenerskiej nie jest srebrny medal z Włochami z EuroBasketu, gdzie w pełni udowodnił swoją wartość z zespołem wcale nie wybitnym, choć oczywiście bardzo solidnym.

Kariera Messiny zawiera kilka wątków, o których pewnie sam chciałby zapomnieć. Poza przegranym Final Four w Bolonii w 2002 roku, tegorocznej sytuacji z Londynu, często będzie wracać czas pracy z Realem. Największy klub w historii europejskiego basketu pod wodzą Messiny nie zdobył przez prawie dwa sezony nic. Bez względu na madrycki blamaż, jest jednym z największych postaci koszykówki ostatnich dwudziestu lat, potwierdzał to w różnych klubach. Często klubach na tyle silnych, że każde miejsce inne niż pierwsze było uznawane za klęskę. Włoch zaczynał trenować jednak bardzo szybko, jest jeszcze względnie młody i może wyśrubować ilość swoich trofeów do niebotycznych rozmiarów. O ile nie powtórzy się sytuacja z Madrytu. Ale Mourinho też przecież swój najgorszy okres w karierze ma(miał)w Madrycie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz