piątek, 10 maja 2013

Piątka Euroligi.


12 maja finał największego corocznego święta klubowej europejskiej koszykówki - Final Four Euroligi. Londyńska O2 Arena gości nie tylko największe kluby Europy, ale także żywe już legendy basketu w XXI wieku.

Euroliga ogłosiła najlepszych graczy kończącego się sezonu, w której słusznie znaleźli się Vassilis Spanoulis (też MVP), Dimitrios Diamantidis, Rudy Fernandez, Nenad Krstic i Ante Tomic. Wybór nie dziwi, tym bardziej, że czwórka z wymienionej piątki reprezentuje finalistów londyńskiego turnieju. Gwarancją wielkiej jakości Final Four są uczestnicy: CSKA Moskwa i Olympiacos Pireus to ubiegłoroczni finaliści, a Real i Barcelona to kluby, których nie trzeba nikomu przedstawiać. W tych czterech ekipach jest tylu doświadczonych w bojach zawodników, że można wybierać różne piątki, najlepszych obrońców, Amerykanów, Greków, rzucających za trzy itd. Można też wybrać pierwszą piątkę ikon europejskiego basketu w XXI wieku, którzy mają kolejną okazję do powiększenia swojej ogromnej kolekcji.

Diamantidis, Sarunas Jasikevicius, Juan Carlos Navarro, Felipe Reyes i tegoroczny MVP Spanoulis to piątka, która w tej konfiguracji może już nie zdobyłaby wielu laurów na parkiecie, nie tylko dlatego, że brakuje w niej rasowego centra, ale wciąż działająca na wyobraźnie wszystkich, którzy śledzili czasy od mniej więcej "nowej" Euroligi. A nawet wcześniej, bo kiedy dochodziło do rozłamu w europejskiej FIBA na dwie grupy, wierną międzynarodowej federacji i grupę buntowników, Sarunas Jasikevicius o mały włos doprowadziłby do sensacji stulecia, eliminując z walki o finał igrzysk w Sydney Dream Team, zwany potocznie Drink Teamem. Litwin jest zresztą najstarszy z całej piątki, liczy sobie już 37 lat i jego letni powrót do Barcelony był zaskoczeniem. Zanim jednak do tego doszło, Jasikevicius stał się już dawno w czasie koszykarskiej kariery legendą za życia. Lista jego sukcesów jest ogromna na każdym polu: z Litwą mistrz Europy, brązowy medalista ME, a także igrzysk w Sydney, aż cztery mistrzostwa Euroligi z trzema różnymi klubami (Barcelona, Maccabi, Panathinaikos), mistrz w czterech różnych krajach, wiele nagród indywidualnych na czele z MVP szwedzkiego EuroBasketu w 2003 roku. W obecnym sezonie Litwin do i tak ogromnej kolekcji dołożył już Puchar Hiszpanii. Cokolwiek jeszcze zdobędzie w tym sezonie, będzie to znakomite ukoronowanie kariery, która już nieuchronnie zbliża się do końca.

Kolegą klubowym Jasikevciusa jest Juan Carlos Navarro, który dziś jest największym symbolem europejskiego basketu. Obecny na europejskich parkietach od piętnastu lat "La Bomba" uzbierał wszystkie najważniejsze trofea w fibowskiej koszykówce. A wszystko zaczęło się jeszcze w latach 90, kiedy triumfował w Mistrzostwach Europy i później Świata w 1999 roku do lat 18, gdzie zresztą był MVP całego turnieju zostawiając w tyle Amerykanów. Później cała europejska kariera spędzona w Barcelonie dostarczyła wielu dużo bardziej znaczących trofeów na czele z dwukrotnym mistrzostwem Euroligi i wielokrotnym mistrzostwem Hiszpanii. O kilkunastu wyróżnieniach indywidualnych nie ma nawet co wspominać. Największe sukcesy Navarro święcił jednak z reprezentacją swojego kraju, który reprezentowało i reprezentuje do dziś słynne "złote pokolenie", których najwybitniejszymi przedstawicielami są właśnie "La Bomba" i Pau Gasol. Mistrzostwo świata, dwa wicemistrzostwa olimpijskie i pięć medali na EuroBaskecie ( w tym dwa złote) stawiają Navarro jako jednego z najbardziej utytułowanych koszykarzy nie tylko w swojej epoce, ale także w całej historii. Kolegą najlepszego strzelca w historii Euroligi na szczeblu reprezentacyjnym, a wielkim rywalem na poziomie klubowym jest Felipe Reyes, koszykarz Realu Madryt i brat słynnego Alfonso Reyesa (z uwagi na swój wiek zdobył z Hiszpanią "tylko" trzy medale na ME). Reyes mający to wielkie szczęście jako kolejny przedstawiciel "złotego pokolenia" mocno zaznaczył się w koszykarskich annałach. Z reprezentacją osiągnął identyczne laury co Navarro, jednak na poziomie klubowym wyczynów Realu już nie powtórzył. Madrycki zespół w XXI wieku nie osiągał wielkich sukcesów, ale mistrzostwa i puchary kraju oraz zwycięstwo w EuroCupie też mają swoją sporą wartość, jednak na tle Navarro czy Jasikeviciusa wrażenia robić nie mogą. 

Drugą, obok Hiszpanii, nacją, która w ostatnich kilkunastu latach była obecna z reguły blisko szczytu lub nawet na samym szczycie, są Grecy. Przez lata można było się przyzwyczaić do sukcesów czy to Panathinaikosu czy Olympiacosu, jednak o samej reprezentacji Grecji od czasów Nikosa Galisa w kontekście medalowym nie można powiedzieć wiele, nawet mimo kilkukrotnego awansu w latach 90. do czołowej czwórki na wielkich turniejach. Tendencję te miały odwrócić igrzyska olimpijskie w Atenach w 2004 roku, gdzie Grecy jednak nie zakwalifikowali się do półfinału. Reprezentacyjny boom wybuchł jednak już rok później, gdzie na serbskiej ziemi Vassilis Spanoulis, Dimitris Diamantidis i reszta greckiej ekipy zdobyła złoty medal. Spanoulis, czyli popularny "Kill Bill" obecny na seniorskiej, międzynarodowej arenie stosunkowo krótko w porównaniu do Navarro, Jasikevciusa, bo ledwie dziewięć lat, ale to on obecnie jest w najlepszej formie z wszystkich wymienionych graczy. Zdobywając mistrzostwo Europy jako 23-latek był raczej uzupełnieniem składu, ale z czasem jego rola w kadrze rosła, co Polacy widzieli na własnych oczach w czasie EuroBasketu 2009, gdzie Grecja zdobyła zresztą brąz. Do medali na ME Spanoulis zdążył dorzucić też wicemistrzostwo świata z japońskich parkietów w 2006, gdzie Hellada pokonała LeBrona Jamesa i Mike'a Krzyżewskiego. Spanoulis występując wpierw w Panathinaikosie, a obecnie w lokalnym rywalu z Pireusu był i jest skazany na kolejne trofea w ilości iście hurtowej. Dwa mistrzostwa Euroligi, pięć Grecji, cztery puchary kraju, tytuły MVP Euroligi,  ligi greckiej, europejskiego gracza to kolejny wycinek bogatej kariery "Kill Billa". Jednym z najwybitniejszych, obok Spanoulisa, greckich koszykarzy w XXI wieku jest bez wątpienia Dimitris Diamantidis, który całą karierę spędził tylko w Panathinaikosie. 33-letni znakomity defensor w kraju zdobył wszystko co było do zdobycia - po siedem tytułów mistrza Grecji i krajowego pucharu, dodatkowo dołożył aż trzy zwycięstwa w Eurolidze. Podobnie jak wcześniej opisywani, ma na koncie hurtowo zdobywane nagrody MVP i to wielokrotnie, zarówno w lidze greckiej (pięć razy najlepszy gracz sezonu) jak i w rozgrywkach europejskich. Dorobek medalowy w reprezentacji jest nieco skromniejszy niż w przypadku Spanoulisa, a wynika to tylko z faktu, że Diamantidisa zabrakło na polskim EuroBaskecie.

Wielkie europejskie kariery wymienionej piątki są już bliżej końca niż początku. Maksymalnie kilka lat gry to świetna okazja by jeszcze bardziej wzbogacić swoją gablotę kolejnymi tytułami. Każdy z tych graczy występuje w tak silnym klubie, że wręcz niemożliwością będzie zakończenie kariery już bez żadnych triumfów. Przez lata kluczowi dla swoich ekip i absolutni liderzy, dziś, nawet po trzydziestce, nadal pełnią ważną rolę jak Navarro w Barcelonie, Diamantidis w Panathinaikosie i przede wszystkim człowiek-orkiestra Olympiacosu, Spanoulis. Reyes i tym bardziej Jasikevicius nie odgrywają dziś może najważniejszej roli w drużynie, to nie od nich rozpoczyna się ustalanie wyjściowej piątki, ale też ich brak w składzie to zawsze jest spore osłabienie kadr hiszpańskich gigantów. 
Poza sukcesami w koszykówce europejskiej zawodników łączy niespełnienie w karierze NBA. O ile Reyes i Diamantidis nie zagrali w najlepszej lidze świata, o tyle takowe epizody mają za sobą Spanoulis, Navarro i Jasikevicius. Żaden z nich nie podbił jednak Ameryki. Najlepiej prezentował się Navarro, ale jego kariera trwała w NBA ledwie rok, być może grając dłużej w USA pełniłby jeszcze większą rolę w Memphis. Na pewno cała trójka patrząc na wcześniejsze na dokonania w Europie to Ameryki nie podbiła, jednak po doświadczeniach z NBA ponownie znakomicie potrafili odnaleźć się na Starym Kontynencie. Znakomicie to ilustruje przypadek Spanoulisa, który w NBA z europejskich gwiazd zagrał lepiej chyba tylko od Aleksandara Djordevicia - "Kill Bill" swoje najlepsze lata ma właśnie teraz, w okolicach trzydziestki na karku.

Niezależnie od tego kto wygra Euroligę, te rozgrywki pod jednym względem zbliżają się coraz bardziej do NBA: wartościowi weterani i żywe legendy stanowią istotny element w każdej mistrzowskiej konfiguracji. Oprócz opisanej piątki jest jeszcze jeden, który ma jeszcze w Eurolidze coś do udowodnienia. Jest najbardziej utytułowanym obecnie grającym europejskim koszykarzem, ale nie ma w swojej karierze jednego trofeum, w Eurolidze właśnie. Być może zdąży jeszcze w niej zagrać na stare lata niczym Arvydas Sabonis. Albo nawet ją wygrać jak swego czasu najlepszy zawodnik NBA biegający do tej pory po euroligowych parkietach, Dominique Wilkins. O kim mowa? To oczywiście Pau Gasol.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz