Dolny Śląsk w polskiej koszykówce zapisał się złotymi zgłoskami. W obliczu powrotu do Polskiej Ligi Koszykówki tego "właściwego" Śląska Wrocław, warto zwrócić uwagę, że za tymi sukcesami stali nie tylko koszykarze, ale też środowisko działaczy. Część z tego środowiska, akurat się tak złożyło, jest od lat ściśle ze sobą powiązana w strukturach akurat jednej partii politycznej.
Dziś dla wszystkich w miarę regularnie śledzących polską politykę Grzegorz Schetyna jest jedną z najważniejszych postaci w Platformie Obywatelskiej. Fanom basketu był jednak znany zdecydowanie wcześniej. W połowie lat 90-tych stanął na czele koszykarskiego Śląska Wrocław i w ciągu kolejnych wielu lat był jej najważniejszą postacią. Jako fan Maccabi Tel Awiw marzyło mu się stworzenie takiej polskiej wersji maszynki do zdobywania tytułów. Na dłuższą metę się nie udało, ale Śląsk Schetyny z przełomu wieku musi być uznawany jako jeden z najbardziej wpływowych i najlepszych zespołów w historii polskiej koszykówki. Później, w latach zaczynającego się słabszego okresu Śląska, Schetyna usunął się w cień, przechodząc do politycznej pierwszej ligi. O starych znajomościach związanych z parkietem jednak nie zapomniał.
Czołowym obecnie działaczem PO na Dolnym Śląsku jest marszałek województwa dolnośląskiego, Rafał Jurkowlaniec. Od lat związany ze Schetyną - razem pracowali w Radiu Eska, a także w Śląsku Wrocław. W międzyczasie był wydawcą poczytnego "Super Basketu", na przełomie wieków największego koszykarskiego pisma w Polsce. Biorąc pod uwagę zażyłą znajomość tych panów nie mogą dziwić niezwykle częste wywiady ze Schetyną w owym czasopiśmie. Dziwnym trafem ukazywały się one z reguły po zatrudnieniu jakiegoś istotnego zawodnika lub trenera. Artykuły pochwalne na cześć Śląska nie powinny dziwić tym bardziej, że redaktorem naczelnym miesięcznika był Leszek Jankiewicz, były radny, a jakże by inaczej, PO.
Kolejnym prominentnym działaczem z Dolnego Śląska był doskonale znany Roman Ludwiczuk. Swego czasu bliski znajomy Schetyny przejął rządy w PZKosz. po radosnej i niezwykle rozrzutnej kadencji Marka Pałusa. Ludwiczuk jako swój sukces przypisuje zdecydowane zmniejszenie długu związku, organizację EuroBasketu 2009, czy choćby także znalezienie sponsora strategicznego PZKosz. Jest jednak druga strona Ludwiczuka - w rodzinnym Wałbrzychu nie miał najlepszej prasy już dawno przed kompromitacją pod koniec 2010 roku. Pewne wątpliwości mógł wzbudzać jego status senatora łączony z prezesurą w PZKosz. Jak się okazało, przysporzyło to potem tylko negatywny PR dla koszykarskiej centrali. A sam Ludwiczuk pokazał, że poza zarządzaniem dużą organizacją doskonale opanował zasady łaciny, szczególnie w wersji podwórkowej. Z urzędu prezesa PZKosz. musiał ustąpić w 2011 roku i od tamtej pory znajduje się na uboczu polityki i sportu. O byłym senatorze później głośno było jeszcze raz i ponownie w negatywnym świetle - w październiku 2012 roku, kiedy w dziwnych okolicznościach nie poparł kandydatury Marka Pałusa na sekretarza generalnego FIBA.
W ostatnich latach silnie związany z Platformą Obywatelską związana jest również legenda Śląska, Wrocławia i całego polskiego basketu, Maciej Zieliński. "Zielony" spadł szybko na cztery łapy po zakończeniu sportowej kariery, zostając w 2006 roku radnym Wrocławia, a pięć lat później rozpoczął swoją karierę w Sejmie w roli posła. Jest też, w przeciwieństwie do Schetyny i Ludwiczuka, człowiekiem nie wzbudzającym większych kontrowersji jako polityk. Zresztą swoje poparcie zawdzięcza głównie dzięki skuteczności na parkietach, a nie na politycznych salonach. Podobnie jak Schetyna w połowie lat 90-tych, Zieliński dziś stojąc na czele Śląska próbuje go odbudować na zdrowych podstawach. I ma poparcie "kanclerza platformy" i sporej części środowiska koszykarskiego w Polsce. PLK w czasach kryzysu i zniknięciu zespołów z wielkich miast widzi we Wrocławiu "Mesjasza polskiego basketu". PO części stąd później wynika lokowanie w tym mieście ważnych imprez, jak choćby meczów reprezentacji w czasie EuroBasketu, czy ostatnio polsko-czeskiego Meczu Gwiazd. Wszystko po to, by jeszcze raz rozbudzić koszykarskiego ducha w nieco zardzewiałej stolicy krajowej koszykówki.
Środowisko dolnośląskie od lat było silne sportowe na koszykarskiej mapie. Paradoksalnie, w mniej więcej tym samym czasie, gdy Śląsk zaczął podupadać, władzę przejęła w kraju Platforma Obywatelska. Związki między działaczami sportowymi i politycznymi przenikały w tym regionie od lat bardzo płynnie. Mając odpowiednie koneksje, prezesem PZKosz. mógł zostać nawet były taksówkarz, Roman Ludwiczuk. Na nieszczęście koszykarskiej sekcji od 2008 roku do Ekstraklasy wrócił piłkarski Śląsk, oczko w głowie prezydenta Rafała Dutkiewicza. W takiej sytuacji nawet będący obecnie bliżej Warszawy "Grześ" Schetyna nie mógłby skutecznie lobbować na rzecz siedemnastokrotnego mistrza Polski. Teraz Śląsk wraca do PLK, gdy pozycja PO zaczęła się mocno chwiać. Nikt nie ma jednak wątpliwości, że świat polityki i sportu jeszcze nie raz zetrze się na koszykarskiej ścieżce. Szczególnie we wrocławskich kręgach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz