niedziela, 27 października 2013

Odczarować Waszyngton.


2001-2003, 2009, 2013. To nie mistrzowskie sezony Washington Wizards. To trzy daty, kiedy w Polsce o organizacji ze stolicy Stanów Zjednoczonych w ogóle sobie przypomniano. Za każdym razem jednak nie ze względu na sportowe wyniki.

Washington Wizards. Jak na Polskę to klub tajemniczy, którym poza największymi pasjonatami NBA w sezonie zasadniczym nie zainteresuje się pies z kulawą nogą. To się zmieni już od najbliższych dni, kiedy wystartuje nowy sezon, a jednym z "Czarodziejów" będzie Marcin Gortat. Nazwa Wizards będzie odmieniona przez wszystkie przypadki, choć zainteresowania pokroju Borussii Dortmund oczywiście nie można się spodziewać. Zespół z Waszyngtonu będący na peryferiach zainteresowania nie może nawet równać się z Sacramento Kings. Mimo, że "Królowie" od lat dołują, to cały czas pamięta się ich wielki zespół na początku XXI wieku. A co zapamiętano na temat Wizards? 40-letniego Michaela Jordana i pistolety w szatni. O wynikach w ostatnich latach nie ma co wspominać, bo ostatni raz w play-offach grali pięć lat temu. Później powtarzał się tylko ten sam scenariusz, w którym obecny klub Gortata nie potrafił wygrać nawet trzydziestu spotkań w sezonie.

Potęgą sportową Wizards, a wcześniej Bullets byli głównie w odległych już latach 70-tych, kiedy zdobyli swój jedyny mistrzowski tytuł. W ciągu ostatnich trzydziestu lat tylko jeden raz przeszli pierwszą rundę. Jak na polskie realia to klub wybitnie niemedialny aż do piątkowego wieczoru. To nie Phoenix Suns, gdzie nawet bez gry Gortata był to jeden z najpopularniejszych klubów w Polsce, a wielu sympatyków miało w pamięci jeszcze słynne Finały NBA z 1993 roku. Wspominki w kontekście Wizards mogą dotyczyć co najwyżej Juwana Howarda, Chrisa Webbera, ale i tak pierwsze miejsca w pamięci kibiców sportowych i nie tylko będą mieli Michael Jordan, Gilbert Arenas i Javaris Crittenton. Jordan sprawił, że mecze transmitowane z udziałem Wizards osiągały słupki oglądalności nieporównywalnie większe do czasów sprzed 2001 roku, ale to był tylko chwilowy zryw. Dodatkowo w żaden sposób nie przełożył się na wyniki sportowe, wszak w ciągu dwóch sezonów nie udało się awansować do play-offów, wygrywając łącznie w tym czasie tylko 74 spotkania. Z kolei Arenas i Crittenton wymachujący w szatni pistoletami rozsławili nazwę Wizards nie tylko wśród portali sportowych, ale głównie w kontekście kronik kryminalnych. A o wynikach sportowych nie mówiono wcale, chyba, że dopiero w momencie, gdy drużyna stawała się pośmiewiskiem całej ligi. Tak było w pierwszej fazie ostatniego sezonu, kiedy bez Johna Walla drużyna osiągnęła katastrofalny wynik 4-28.

Teraz sporo się mówi, zwłaszcza po udanej drugiej połówce sezonu, że klub ze stolicy USA może nawet awansować do fazy posezonowej. Głównym argumentem jest posiadanie obwodu John Wall - Bradley Beal. Na dobrą sprawę na tym można zakończyć opisywanie atutów wyróżniających zespół Randy Wittmana na tle konkurencji. Jest jeszcze kilku wartościowych zawodników, choćby Brazylijczyk Nene, ale to wciąż za mało, by odegrać poważniejszą rolę w lidze. Jak na standardy przyjęte w NBA jest to po prostu jeden z wielu zespołów w lidze, dodatkowo w słabszej połówce, nic więcej. Nie wiadomo jak na tej wymianie wyjdą oba zespoły, ale już teraz wygląda na to, że największym zwycięzcą powinien zostać Gortat. W końcu zyskał stabilność w ostatnim roku kontraktu, Wizards mają świetny wyjściowy obwód, dzięki czemu może być więcej miejsca do gry dla reprezentanta Polski, dodatkowo może być spokojny o miejsce w zespole, gdzie po prostu brakuje wartościowej konkurencji. Na harce w postaci serii zwycięstw szans nie ma, ale tym bardziej nie byłoby ich w przebudowywanych Phoenix Suns.

Przez ostatnie 24 godziny w polskich mediach informowano o Washington Wizards częściej niż w ciągu całego poprzedniego sezonu. Teraz trzeba czekać jeszcze na jakiś polski fan club lub "Fan Page" i początek waszyngtońskiej ekspansji na polski rynek. Wypadałoby jednak w końcu kiedyś zaczarować kibiców NBA także postawą na parkiecie, ale to chyba jeszcze nie w tym sezonie. Spoglądając na zespół Wizards nawet po ostatnim liftingu nadal szału tam nie ma.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz