czwartek, 3 kwietnia 2014

Granie na ostrą nutę.


Koszykówka i muzyka od lat mają ze sobą silne związki. Kojarzony głównie z basketem rap oraz hip hop nie są jedynymi gatunkami muzycznymi, których twórcy zainteresowali się koszykówką. Wśród takich artystów można także znaleźć znanych muzyków rockowych.

Gdyby tak pomyśleć w pierwszej chwili, rock, hard rock czy heavy metal, to powinny być jedne z ostatnich gatunków, które mogłyby zainteresować sport zarezerwowany głównie dla "czarnej" muzyki z amerykańskich ulic. To głównie raperzy oraz tym bardziej sami zawodnicy utożsamiają się z tą kulturą, która nie ma praktycznie nic wspólnego z szeroko pojętym rockiem. Wielu raperów pisało utwory na cześć wielkich idoli z koszykarskich parkietów, ba, nawet sami zawodnicy nagrywali albumy w tym tonie. Jeśli mówimy o obecności rocka w koszykówce, najczęściej można odwołać się do klasyków, które są grane w przerwach podczas praktycznie każdego spotkania NBA - We Will Rock You, Welcome To The Jungle, Final Coundtown. Trudno wyobrazić sobie, żeby bez jednego z tych hitów odbyłby się jakiś mecz w najlepszej lidze świata.

Nie chodzi jednak o sytuacje, gdy to koszykarze, kluby zabiegają o muzyków rockowych, tylko odwrotnie. Gdy muzycy są na tyle zafascynowani basketem, by część swojej twórczości poświęcić na "basket song". Trudno dotrzeć do wszystkich tego typu przypadków, ale warto zapoznać się choćby z kilkoma z nich. Pierwszych z nich jest zespół Pearl Jam, doskonale wszystkim znany dziś jako ikona rocka i sceny grunge z początku lat 90-tych z Seattle. Gdy zespół powstawał w 1990 roku nazywał się jednak zupełnie inaczej, dokładnie... Mookie Blaylock, na część rozgrywającego wówczas New Jersey Nets i później czołowego playmakera lat 90-tych w NBA już w barwach Atlanta Hawks. To nie koniec związków między muzykami ze Seattle a Blaylockiem - debiutancki album, uchodzący zresztą do dziś za arcydzieło rocka nazwano Ten, ponieważ to właśnie z tym numerem występował niewysoki rozgrywający. Warto też w kontekście Pearl Jam pamiętać o Seattle SuperSonics. Praktycznie w tym samym czasie rodziła się potęga Pearl Jam, jak i duetu Gary Payton - Shawn Kemp, którzy prowadzili do coraz lepszej gry swój zespół. Po latach, gdy już w Seattle nie było kultowej drużyny, Eddie Vedder i spółka nagrali utwór SuperSonic (płyta Backspacer) nieprzypadkowo nawiązujący do słynnego klubu. W listopadzie 2013 roku wykonywano ten utwór w hali, w której na co dzień występują koszykarze Oklahomy City Thunder. Nie mogło wówczas zabraknąć kąśliwych nawiązań do koszykówki.


Tak jak fanami koszykówki są członkowie Pearl Jam, to samo można powiedzieć o zespole Red Hot Chili Peppers. Słynne "Papryczki" często nawiązują w swojej muzyce do słonecznej Kalifornii i nic dziwnego, że muzycy, a szczególnie basista Flea są zagorzałymi fanami Los Angeles Lakers, którzy wielokrotnie bywali na meczach rozgrywanych w hali Staples Center. Oprócz tego, że mocno kibicują Lakers, wiadomo także, że trwa to już bardzo długo, o czym świadczy numer Magic Johnson z płyty Mother's Milk wydanej już w 1989 roku. Były to jeszcze początki zespołu, a prawdziwy boom i ogromna popularność rozpoczęła się wraz z początkiem końca Lakers Magica Johnsona, czyli w 1991 roku. Od tamtej pory sprzedali miliony płyt na czele z najbardziej znanym albumem "Californication", grają gigantyczne trasy koncertowe, ale w tym natłoku zajęć, gdy tylko członkowie Red Hot Chili Peppers mogą, to goszczą nie tylko jako celebryci, ale przede wszystkim w roli zwykłych kibiców w Staples Center.


Kolejny przykład związków NBA z rockiem jest najbardziej tajemniczy. Pasjonatem basketu jest Buckethead, gitarzysta-wirtuoz, który w swojej karierze nagrywa niezliczoną ilość materiału i jest uważany za jednego z najlepszych gitarzystów na świecie. Mimo wyglądu kompletnie nie wskazującego na to, że może być fanem koszykówki (kubełek KFC na głowie, maska na twarzy), tytuły jego utworów od razu zdradzają czyim jest fanem. Lebrontron, Lebron, King James, LeBron's Hammer to oczywiście nawiązanie do obecnej gwiazdy Miami Heat. Wcześniej Buckethead wydał kawałek Jordan, zresztą jeden z najbardziej znanych z jego repertuaru. Ostatnim specjalnie wydanym "koszykarskim" utworem jest kompozycja z lutego 2011 roku pod tytułem Crack The Sky, która w momencie pojawienia się w internecie była specjalnie dedykowana Blake'owi Griffinowi. Było to tuż przed konkursem wsadów i Buckethead umieszczając w sieci utwór w ten sposób życzył zawodnikowi Los Angeles Clippers wygrania konkursu, co zresztą nastąpiło po pamiętnym przeskoku nad maską (lub częścią maski) samochodu.


Buckethead być może miał okazję porozmawiać o NBA z innym muzykiem, gdy występował w Guns N' Roses na początku XXI wieku. Lider zespołu, Axl Rose ponoć w tamtym czasie mocno upodobał sobie rozgrywki koszykarskie. Do dziś krążą legendy o tym jak w listopadzie 2002 roku mimo czekających w hali fanów w ogóle nie pojawił się na zaplanowanym koncercie w Vancouver, ponieważ oglądał w tym czasie... basket w telewizji. Wiadomo, że Rose czasami pojawiał się na koncertach w strojach nawiązujących do koszykarzy (choć częściej do hokeistów), miało to miejsce choćby w Bostonie, gdy podczas jednego z utworów miał na sobie koszulkę Paula Pierce'a. Mimo wszystko trudno jednoznacznie stwierdzić, jaką rolę w życiu słynnego wokalisty pełnił basket. Z początku stulecia zachował się jeszcze wywiad jakiego udzielił Rose podczas NBA Finals 2001. To wyjątkowe wydarzenie, bo muzyk w tamtym czasie wywiadów nie udzielał przez wiele lat. Można wręcz stwierdzić, że dla NBA zrobił wyjątek.


Poza najbardziej znanymi muzykami ze Stanów Zjednoczonych, także mniej znane kapele o charakterze bardziej lokalnym nawiązywały w swojej twórczości do koszykówki. Doskonałym przykładem jest jugosławiański zespół Prljavi Inspektor Blaza i Kljunovi, który w 1998 roku po pamiętnych dla Jugosławii mistrzostwach świata wydał płytę pod nazwą Sex, droga i Bodiroga, na której znalazł się tytułowy utwór nawiązujący oczywiście do Dejana Bodirogi. Jednego z najlepszych zawodników w historii europejskiej koszykówki przedstawiać nie trzeba, wszak osiągnął praktycznie wszystko co można było w koszykówce spod znaku FIBA. Nic więc dziwnego, że w swoim kraju jest nie tylko bohaterem dla fanów sportu, ale także muzyków.


Opisanych kilka tytułów i wykonawców to oczywiście tylko mały wycinek, wszak koszykarskie motywy występowały na pewno dużo częściej w rockowych kompozycjach. Niech wszystkie przypadki wyżej będą jednak namacalnym dowodem, że koszykówka, zwłaszcza ta spod znaku NBA, nie musi być tylko obiektem zainteresowań zarezerwowanym dla raperów pokroju Jay-Z. Parafrazując tytuł świetnego filmu nawiązującego do streetballu, biali też potrafią śpiewać... o koszykówce.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz