niedziela, 14 lipca 2013

Co z tym Berishą?


W wieku 22 lat objawienie ligi, debiut w reprezentacji, rok później bohater meczu na EuroBaskecie. Dziś 25-letni Dardan Berisha drugi sezon z rzędu skazuje się, głównie na własne życzenie, na koszykarski niebyt.

Jeśli mówiło się o jakichś "młodych, zdolnych i rokujących" Polakach, to w ostatnich latach każdy wymieniał nieprzypadkowo Berishę. Debiutując przed trzema laty w pierwszej reprezentacji był jedynym naprawdę znaczącym młodym graczem, który spokojnie odnajdywał się w zespole obok Macieja Lampe, Marcina Gortata, czy Łukasza Koszarka. Po bardzo dobrym debiutanckim sezonie 2009/2010 w PLK wieszczono mu miano pierwszej strzelby na lata w reprezentacji. Rok 2010 to także transfer do Anwilu Włocławek i wydawało się wtedy, że Polak z kosowskim paszportem nie mógł trafić lepiej. Wiadomo było, że niebawem karierę miał skończyć Andrzej Pluta, a i sam Berisha miał sporo skorzystać na współpracy z już legendą polskiej koszykówki.

Dwa sezony w Anwilu trochę ostudziły zachwyty nad obecnym 25-latkiem. Pierwszy sezon wyraźnie w cieniu Pluty, natomiast w drugim był już lepszy, zarówno pod względem zdobywanych punktów, roli w drużynie, poprawił też skuteczność rzutów z dystansu. Może nie był uznawany już za taki talent jak wcześniej, ale nadal trudno byłoby wyobrazić sobie bez niego kadrę, zwłaszcza na newralgicznej pozycji rzucającego obrońcy, gdzie trudno znaleźć w kraju koszykarza wyraźnie górującego nad pozostałymi. Na ogólną ocenę rzutowały też jednak niedostatki w defensywie, których przez kilka lat nie ubyło. W kraju przymykano jeszcze na to oko, posiadając deficyt shooterów trzeba było cieszyć się, że mamy i taki "karabin". Na wymarzoną ligę hiszpańską sporo jednak Berishy cały czas brakowało.

Kluczowym momentem jest rok 2012: wpierw zakończenie sezonu z Anwilem, następnie kampania w eliminacjach do EuroBasketu, gdzie w kilku meczach na Berishę spadła fala krytyki, szczególnie w początkowej fazie eliminacji. Niejednokrotnie podejmowany decyzje rzutowe już nie zachwycały, a bardziej wręcz irytowały. Brak regularności w rzutach dystansowych połączony z nie nadrabianiem braków defensywnych sprawił, że o naszym głównym wówczas rzucającym obrońcy głośno mówiono, iż przestał się już rozwijać. Berisha jest specyficznym graczem, mocno jednostajnym, nastawionym wyłącznie na rzuty. Jeśli to mu "nie siedzi" jest dla swojej drużyny praktycznie bezproduktywny - z racji niskiego wzrostu nie włączy się do walki o zbiórki, ani nie rozegra piłki.

Konflikt z Anwilem, przepychanki dotyczące trwającego jeszcze kontraktu i chęć wyjazdu za granicę sprawiły, że Berisha został wraz z początkiem sezonu 2012/2013 zwyczajnie na lodzie. Kontrakt podpisany z BK Peja miał być tylko chwilowym, może miesięcznym przystankiem, zanim nie pojawi się "konkretna oferta". Ta widocznie nie przyszła, bo Berisha rok wcześniej rzucający nad zarabiającym w NBA miliony dolarów Ersanem Ilyasovą, teraz rzucał przez cały sezon nad pół-amatorami z ligi kosowskiej. Został bohaterem ligi, MVP Finałów, rzucał średnio ponad 27 punktów na mecz, ale te wszystkie osiągnięcia nie mogą być uznawane za poważne w kontekście zawodnika aspirującego do miana reprezentanta Polski. Docierające do kraju informacje o kolejnych strzeleckich wyczynach były głównie przejawem do drwin. Nie wynikających jednak z typowego "hejtowania", a z troski o rozmieniającą się karierę jednego z najlepszych polskich rzucających.


Gdy wydawało się, że kariera w lidze kosowskiej dobiegła końca i Berisha obierze inny kierunek (chorwacki), zdecydował się faktycznie na zmianę barw i w nowym sezonie będzie występował w... Kosowie, podpisując kontrakt z Sigalem Prisztina. Berisha na pewno dziś wracający do PLK miałby miejsce w praktycznie każdym zespole. Tymczasem po ostatnich decyzjach transferowych bliżej mu do Iwo Kitzingera/Marcina Kosińskiego niż Andrzeja Pluty. Podobnie jak Kosiński, Berisha został ligowym objawieniem i debiutantem w reprezentacji w wieku 22 lat grając na tej samej pozycji. O ile Kosiński dla reprezentacji jest już nie do uratowania, o tyle Berisha ma cały czas otwartą furtkę. Grając w ostatnim sezonie w Anwilu lub jakimkolwiek innym polskim klubie, byłby zapewne pewniakiem na EuroBasket. Bardzo racjonalnie brak powołania dla 25-latka wyjaśnił selekcjoner Dirk Bauermann, który i tak dość delikatnie stwierdził, że gra w Kosowie to "nie najlepszy pomysł".

W najbliższym czasie, jeśli ponownie cały sezon spędzi w Kosowie, Polak nadal będzie poza horyzontem poważnej koszykówki. Chyba, że jest to część jakiegoś planu wykreowanego przez "doradców", by to z Kosowa przebić się do poważniejszej ligi. Tylko jeśli nie udało się to jako zawodnik PLK i etatowy reprezentant kraju, trudno logicznie myśleć, by udało się to z europejskich peryferiów. Dziś nie jest też już "młodym i obiecującym", tylko powinien być już w pełni ukształtowanym i dojrzałym pod względem koszykarskim i życiowym 25-latkiem. To jednak, po występach w eliminacjach do słoweńskiego EuroBasketu, pozostawia ciągle wątpliwości. 

Ocena Berishy może być dla niego krzywdząca, bo nikt od dziesięciu miesięcy nie widział go w akcji i wszelkie opinie są oparte przede wszystkim na jego grze z polskich parkietów i samej decyzji o przenosinach do Kosowa. Tylko, że sam zawodnik swoim działaniem skazał się na tak negatywne opinie w ciągu ostatniego sezonu. Zmienić je mógł transfer, już nie do Włoch, Hiszpanii, ale nawet do słabszego klubu w PLK. Tymczasem zapowiada się powtórka z rozrywki i doniesienia o nadzwyczajnych dokonaniach strzeleckich. Przypomina to wszystko klasyczną legendę o najlepszym na podwórku, gdy na każdym osiedlowym koszu grał jakiś Michael Jordan. Każdy z podwórka też o nim tak samo myślał. Do czasu jak nie spotkał się z Jordanem z sąsiedzkich podwórek. Trochę tak jest teraz z Berishą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz