środa, 4 września 2013

EuroWstyd.


4 września 2011 roku sensacyjnie pokonaliśmy w rezerwowym składzie wicemistrzów świata. 4 września 2013 roku rezultat 67:84 z Gruzją to jest wynik katastrofalny, poniżej wszelkiej krytyki. Kompromitacja, która sprawia, że z dużym prawdopodobieństwem dla nas EuroBasket skończy się szybciej niż się zaczął. Co najgorsze w tym wszystkim, wynik jest i tak o wiele lepszy niż gra. 

Takiej kompromitacji polski basket nie doznał dawno. Porażka z ogórkami z Portugalii w 2010 roku, sromotne eliminacyjne klęski w okresie 1999-2005 łącznie to jest nic przy tym co stało się dziś w słoweńskim Celje. Tego nie dało się po prostu oglądać. Jak zwykle forma miała być przygotowana na pierwszy mecz i umiarkowanie wydawało się, że tak jest. Umiarkowanie, bo okazało się, że zaplanowane dziesięć sparingów nie dały jednoznacznej oceny na temat zespołu. W jednym z tych dziesięciu sparingów graliśmy z Gruzją, którą pewnie zwyciężyliśmy grając bez Marcina Gortata i Thomasa Kelatiego. I Gruzini grali w niepełnym składzie, ale to wszystko nie ma dziś znaczenia. Bardziej miarodajna w całych przygotowaniach była trzecia kwarta spotkania z Turcją niż pozostałe wszystkie sparingi. Turniej w Lublinie? Sympatyczne poklepanie się po plecach, że wszystko jest pod kontrolą. Nie do końca nawet to się udało, bo Ukraińcy zakłócili w końcówce ustalony scenariusz. Porażka z Turcją? Przeważały opinie, że wyciągną wnioski, a nawet dobrze, że przegrali, teraz trochę zejdą na ziemię. Na ziemię pewnie zeszli, ale wniosków nie wyciągnęli żadnych.

Mecz z Gruzją to najgorsze co mogło się przydarzyć w tej chwili polskiej koszykówce. Wzmożone ostatnio zainteresowanie kadrą sprawiło, że ten mecz oglądało także pewnie sporo osób spoza kręgu stricte koszykarskiego - po tym co widzieli dziś, prędko do oglądania koszykówki w wykonaniu reprezentacyjnym nie wrócą. Fatalna reklama polskiego basketu, która będzie dziś widnieć na wszystkich portalach, bardziej oddziałuje na świadomość społeczną niż campy Gortata i transfer Macieja Lampego do Barcelony razem wzięte. Dziś koszykówka w Polsce ma swoje pięć minut zainteresowania i to jak się okazuje, dosłownie. Tyle czasu poświęci maksymalnie "przeciętny Kowalski" po spoglądnięciu na to co się dziś stało w Celje. A stało się i to bardzo źle.

Nie wykorzystaliśmy świetnego kalendarza na tym turnieju, który wydawał się idealny. Zwycięstwa nad Gruzją i Czechami to jest OBOWIĄZEK zespołu, który chce awansować do drugiej fazy. Grupa C nie jest żadną grupą śmierci, nie ma co fałszować rzeczywistości. Nie jest na pewno najsłabsza, ale na tle grup B i D wcale nie wygląda na tak silną jak mogłoby się wydawać. Gruzja to zespół notowany niżej od nas i nie można przejść do porządku dziennego po takiej klęsce. Inaczej porażki siedemnastoma punktami nazwać nie można. I tak wynik był lepszy niż gra - w pewnych momentach przewaga Gruzinów oscylowała około 25 punktów, pod koniec z uwagi na rozluźnienie nieco zmalała. Pojawią się głosy, ze to presja, stres. To co dopiero będzie w meczach z Chorwacją i Słowenią? 5500 kibiców tworzących bałkański kocioł w hali już totalnie zdeprymuje podopiecznych Dirka Bauermanna. Właśnie, trener. Wywyższony do granic możliwości świetny trener, ale na końcu przecież trenerzy nie grają

Dzisiejsza porażka nie była "pechowa", wynikała wyłącznie ze słabości czysto koszykarskich. Fatalna skuteczność z rzutów osobistych na poziomie 63% oraz rzutów za trzy (niecałe 19%!) nie daje ŻADNYCH argumentów, by taki zespól mógł wygrać mecz, nawet defensywą i zatrzymaniem na planowanych 70 punktach. Nie było zarówno obrony jak i w zdecydowanie większym stopniu ataku. Irytujące rzuty o przednią obręcz z czystych pozycji, niecelne wolne, przeciętna obrona - nie da się grać płynnie na tym poziomie z takimi mankamentami. Niedawno było inaczej, ale teraz piękne podania, dzielenie się piłką na obwodzie ze spotkania z Wielką Brytanią dziś można już tylko wyrzucić na śmietnik historii.

Ostatnio Adam Waczyński robił furorę w internecie trafiając nietypowe rzuty. Dziś trafiał na poziomie 25% z linii rzutów wolnych, 50% za dwa oraz 0% za trzy. Po takim meczu należałoby zadać pytanie: czy zawodnik chciał być gwiazdą YouTube czy shooterem na EuroBaskecie? Rzuty u wszystkich szwankowały niemiłosiernie i było to trudne do strawienia oglądając z każdą minutę coraz większą degrengoladę. Już samo budowanie akcji w ofensywie było siermiężne, z wielkim trudem udawało się zagrać akcje, gdzie zawodnik mógł rzucić z czystej pozycji. Nie trafiał nikt, nawet Thomas Kelati, do którego teraz pasują słowa Andrzeja Kostyry o jednym z bokserów - "wolny jak ketchup". Kelati był mijany w obronie w każdej akcji w pierwszej połowie i generalnie wyglądał na kogoś kto gra w zwolnionym tempie.

Doświadczony zespół, gdzie główne role pełnią 28-33 latkowie nie ma prawa mówić o jakimś paraliżu w zawodowym sporcie. Sami zawodnicy skomplikowali sobie maksymalnie sytuację. Teraz można wygrać z Czechami, nawet Chorwacją, a i tak może to w końcowym rozrachunku nic nie dać. O czym tylko tu dziś dyskutować, o jakiej Chorwacji, jeśli dziś nie było żadnych sportowych argumentów ani przez moment. Brak rzutu, brak defensywy, brak ofensywy, brak czegokolwiek, nawet brak jakiejkolwiek uniesionej głowy do góry. To pewnie pytanie nie na dziś, ale jeśli ta forma się utrzyma do końca, pewien temat jeszcze wróci: koszykarze dostawali ostatnio sporo wolnego od Bauermanna i nikt w mediach nie protestował. Może tych kilku dni na poprawę skuteczności zabrakło, a może to i tak by wiele już nie zmieniło. 

Potencjał tej kadry jest na pewno większy niż pokazał to dzisiejszy mecz i cos gorszego przydarzyć się już nie powinno. I to jedyny pozytyw. Tylko, że gra nie odbywa się na papierze, tylko na parkiecie. Możemy mieć świetnych podkoszowych, ale co po tym, jeśli nie będą docierać do nich podania w optymalnym sektorze boiska. Koszykówka nieprzypadkowo idzie w stronę graczy obwodowych i to oni przejmują główne role w zespole. W Europie każdy ma gracza pod koszem w miarę wysokiej klasy o równie wysokim wzroście i tą różnicę da się jeszcze jakoś zniwelować. Na rozegraniu lub przy typowych strzelcach zza łuku to już nie przejdzie. Tu potrzebne są umiejętności, kozioł, szybkość, rzut, czyli cechy, których nie miał dziś nikt w polskiej drużynie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz