czwartek, 5 września 2013

Kończ waść, EuroBasketu oszczędź!


EuroBasket dla Polski właśnie się skończył. Mamienie opinii publicznej o jakichś szansach, przełamaniu, agresji w grze, "potencjale" skończyły się tak naprawdę wraz z rozpoczęciem drugiej kwarty meczu z Czechami. Ten zespół przegrywa kolejny mecz z rzędu nie ze względu na psychikę, tylko na sportowe umiejętności. Drugi mecz z zespołem, który powinien być wzięty z marszu i druga jeszcze bardziej brzemienna w skutkach klęska.

Dwa mecze i można zacząć w piątkowym dniu przerwy zacząć pakować walizki. Jesteśmy najsłabszym zespołem w grupie C - przegraliśmy dwa mecze, każde punkty zdobywamy z wielkim trudem, a obrona, która miała być znakiem firmowym, poza małymi wyjątkami praktycznie nie istnieje. To, że zapisywano sobie zwycięstwa z Gruzją i Czechami, to nie było lekceważenie przeciwnika, tylko realna ocena siły zespołu, który zapowiadał awans do chociaż drugiej rundy. Dwa zespoły losowane z niższych koszyków powinny być wciągnięte za jednym zamachem. Teraz pewnie wiele osób pisze, że "w Europie nie ma słabych drużyn". Jest takich wiele z nami w tym momencie na czele. Gdyby EuroBasket okroić do szesnastu zespołów jak to było niedawno, z taką gra nie mielibyśmy tam prawa czego szukać.

Sytuacja z EuroBasketu w dużym stopniu przypomina to co działo się w meczach wyjazdowych w czasie nieszczęsnych eliminacji do EuroBasketu na Litwie w 2010 roku. Duet Marcin Gortat - Maciej Lampe miał w cuglach wygrać eliminacje, a już w pierwszym meczu Gortata nakrył "czapką" Zaza Pachulia. "Dwie Wieże" grają na EuroBaskecie 2013 fatalnie, zresztą jak cały zespół. To co miało być nową jakością szlifowaną pod okiem Dirka Bauermanna okazało się archaicznym basketem opartym na książkowych schematach, które nie mają racji bytu w warunkach meczowych. W każdej akcji w ofensywie nie zdobywaliśmy punktów prostymi środkami, je trzeba było solidnie wyszarpać tracąc przy tym sporo sił. I to w meczu tylko z Czechami! A Marcin Gortat napominał coś o chęci zbicia Marca Gasola...

Nie da się przejść do porządku dziennego nad tym co się stało. Porażka w tak druzgocących okolicznościach nie jest nikomu na rękę - zawodnikom, Bauermannowi, PZKosz., PLK, Polsatowi. Przegraliśmy z przeciętniakami w Europie, a nie żadnymi tuzami. Teraz przyczyn porażki będzie pewnie wiele i nagle się być może okaże, że zawodnicy ćwiczyli za mało rzutów wolnych. Cały zespół rzucał dziś wolne na skuteczności 57%! Nie przegraliśmy tego turnieju nawet w obronie, ale tam gdzie wszyscy się obawiali najbardziej, czyli w ataku. Na tym poziomie z czystych pozycji, których w całym meczu jest bardzo mało, trzeba trafiać, tymczasem główna gwiazda i podkoszowy trafia zaledwie dwa rzuty na siedem prób. Inna sprawa, że pod kosz nie dostarczano dobrych piłek. Od tego jest obwód, a doskonale wiadomo, że basket idący w kierunku szybkiej i kombinacyjnej gry to jest przyszłość. Polska jest na słoweńskim turnieju jednym z nielicznych zespołów, które chciały tej tezie zaprzeczyć. Dlatego między innymi polegliśmy z kretesem z europejską drugą ligą, która szybkością, sprytem i cechami mentalnymi biła nas na głowę.

Nie ma się co łudzić, że nagle odmieniony zespół zwycięży w trzech pozostałych spotkaniach. Najgorszy w tym wszystkim jest fakt, że nie ma się do czego przyczepić w selekcji, sztabie trenerskim, przygotowaniach. Jeśli wszystko zostało wykonane planowo jak głosiła propaganda PZKosz., to zapewne takie jest obecnie miejsce reprezentacji w hierarchii europejskiego basketu jak zaprezentowany poziom w dwóch ostatnich meczach. Forma w sparingach przyszła za szybko? A może jej w ogóle nie było? Trochę to wyglądało przez ostatni ponad miesiąc tak jakby to co powie Bauermann, ciemny lud gotowy był wszystko kupić. 

Niemiecki szkoleniowiec po meczu z Ukrainą opowiadał, że podobna końcówka miała się nie powtórzyć przez następne dziesięć lat. W luźniej wersji, ale na końcu i tak bardziej brutalnej powtórka z lubelskiej rozrywki nastąpiła ledwie po trzynastu dniach. Z końcówką ze spotkania z Ukrainą jest zresztą tak samo jak z tym co nastąpiło w ciągu ostatnich dwóch dni na Słowenii - EuroBasket przegraliśmy w równie frajerski sposób.

1 komentarz: