sobota, 2 listopada 2013

Mock draft prawdy nie powie.


Rozpoczął się sezon NBA, niebawem rozpoczną się tez rozgrywki NCAA, tak więc specjaliści, skauci i analitycy będą mieli pełne ręce roboty w kontekście oceniania kandydatów do gry w NBA. Nie trzeba być wielkim znawcą, by zauważyć, że tworzenie "mock draftów" na osiem miesięcy przed właściwym czerwcowym draftem przypomina bardzo często wyłącznie wróżenie z fusów. 

Czołowy serwis DraftExpress.com zaktualizował ostatnio listę kandydatów, których akcje obecnie w drodze do NBA stoją według serwisu najwyżej. Trudno od razu krytykować specjalistów, którzy swoje typy mają poparte wieloma analizami, ale bez politycznej poprawności można stwierdzić, że wraz z rozpoczęciem sezonu w lidze akademickiej część typów będzie można wyrzucić do kosza na śmieci. Gdy sezon 2013/2014 w NBA jeszcze nie rozpoczął, to już sporo mówiło się o "tankowaniu" i emocjonującej walce o najlepsze rozstawienie przed loterią draftową. Takie historie oczywiście są znane, ale rozdawanie picków i przydzielanie prospektów, którzy nie zdążyli postawić jeszcze nawet nogi na akademickich parkietach, już do konkretnych klubów NBA jest czystą abstrakcją. Tak samo jak głosy o tym jak piekielnie silny będzie draft 2014. Często głoszą to Ci, którzy połowy kandydatów nie widzieli ani razu w czasie gry.

Według serwisu DraftExpress.com i nie tylko pewniakiem do jedynki jest Andrew Wiggins. 18-letni Kanadyjczyk ma wybierać w ofertach z klubów NBA w jeszcze większym stopniu niż Ray Allen aka Jesus Shuttlesworth w "He Got Game" w ofertach z NCAA. Rok temu o tej porze Wigginsem był Cody Zeller, ewentualnie Shabazz Muhammad. Ostatecznie żaden z nich nie zajął nawet miejsca na podium w drafcie, a Muhammad wypadł nawet poza pierwszą dziesiątkę. Absolwent UCLA to klasyczny przypadek draftowych prognoz - na piedestał został wyniesiony po znakomitych wynikach w szkole średniej, świetnym występie także w czasie meczu Nike Hoop Summit 2012, kiedy zdobył aż 35 punktów. Mimo, że w barwach kalifornijskiej uczelni był liderem, grał na wysokim poziomie, jednak nie okazał się aż takim ósmym cudem świata jak go zapowiadano. Innym przypadkiem może być Thomas Robinson, który wśród wybrańców draftu z 2012 roku wydawał się skończonym "produktem" do gry w najlepszej lidze świata. Eksperci uważali, że jego zatrudnienie to żadne ryzyko w porównaniu do Diona Waitersa, a póki co okazało się, że przez cały debiutancki sezon Robinson nie potrafił się odnaleźć i został bez żalu pożegnany przez swój zespół w czasie offseason. Jak widać, ocena potencjału zawodnika nawet mimo coraz nowocześniejszych metod nie jest jeszcze doskonała. Mylić się może każdy, nawet w takiej lidze jak NBA.

Analizując "mock draft" zwraca uwagę, że zarówno DraftExpress.com oraz NBADraft.net w pierwszej dziesiątce widzą co najmniej piątkę graczy, którzy dopiero zaczną swoją karierę w NCAA. Zapewne będzie to ich jedyny sezon w NBA, który ze względu na przepisy musza po prostu "odbębnić". Nigdy nie wiadomo jak młodzi przecież 18 i 19-latkowie odnajdą się na parkietach, gdzie poziom jest spory wyższy niż w lokalnych High School. Oczywiście wśród czołówki typy generalnie bywają mylące, ale zdecydowana większość i tak znajduje swoje miejsce w NBA. Im jednak dalej, tym częściej typy wydają się coraz bardziej zastanawiające. W przewidywaniach DraftExpress.com na 33. pozycji znajduje się Przemysław Karnowski i nie jest to wcale najwyższa pozycja. 20-letni reprezentant Polski, który grał na EuroBaskecie, przez dłuższy czas bywał regularnie stawiany w roli kandydata wyłącznie w pierwszej rundzie, teraz nieco spadł. Nie ma się co oszukiwać, ale Karnowski musiałby rozegrać naprawdę świetnie najbliższy sezon, by liczyć na angaż do NBA, jeśli w ogóle przystąpi do draftu. Na pewno eksperci oceniając Karnowskiego bardziej brali pod uwagę modny termin szczególnie w kręgach NBA, czyli "potencjał", niż dokonania w ostatnim sezonie, gdzie Polak pełnił rolę rezerwowego z ograniczoną ilością minut. 

Warto zwrócić uwagę, że ten, który w międzynarodowej koszykówce jest już najbardziej ograny, znajduje się poza Karnowskim. Alessandro Gentile, który w wieku 21 lat był jednym z liderów silnej reprezentacji Włoch na ME, ma za sobą występy w Eurolidze w czołowym włoskim klubie i posiada atletyzm, który pozwalałby mu już w tym momencie podjąć walkę na parkietach najlepszej ligi świata, znalazł się na 37. pozycji. Cóż, nie występuje w Stanach i jest już "za stary", by liczyć na wyższe miejsca. Nie będzie wielkim zdziwieniem, jeśli Gentile trafiłby pod skrzydła Gregga Popovicha. Spurs zawsze mieli rękę do wybierania klasowych zawodników prosto z europejskich parkietów, wystarczy przywołać tylko klasyczny przypadek Manu Ginobiliego.

Przeglądając wszelkie prognozy, które będą się pojawiać wraz ze zbliżającym się sezonem NCAA, trzeba traktować je z rezerwą. Na szczęście o wartości sportowej decyduje jeszcze boisko, a nie wyłącznie zakulisowe zagrywki menedżerów wszelakiej maści. Gdyby zawierzyć tylko we wcześniejsze prognozy, Damian Lillard, który przybył do NBA prosto z mało prestiżowej uczelni Weber State, nigdy nie miałby prawa zostać debiutantem roku. Warto o tym wszystkim pamiętać, gdy znowu będzie mówić się o koszykarskich mesjaszach, które niebawem rzekomo z marszu podbiją NBA. Póki to nastąpi, niech wszyscy kandydaci do czołowych miejsc w drafcie wpierw udowodnią swoją wartość w najbliższym sezonie na parkietach NCAA.

5 komentarzy:

  1. a jak oceniasz hezonję? na pierwszy rzut oka widać, że chłopak ma zadatki na magika, bardzo błyskotliwy, do tego świetnie przygotowany fizycznie.

    OdpowiedzUsuń
  2. O, właśnie tydzień temu widziałem go pierwszy raz w poważnym seniorskim meczu w ACB. Jak ktoś zbiera 11 piłek i zdobywa 8 punktów i gra naprawdę dobrze w Barcelonie w wieku 18 lat, to przypadku być nie może. Faktycznie, jest już przygotowany fizycznie, jeszcze trochę musi dodać masy, ale to z czasem, a wybór drafcie to kwestia roku lub dwóch, jeśli przystąpi. Bardzo ciekawe, który Chorwat osiągnie więcej - Saric czy Hezonja.

    OdpowiedzUsuń
  3. myślę, że obaj mają poważne szanse na zaistnienie. chciałbym żeby hezonja został w barcelonie chociaż ze 2 lata jeszcze, najlepiej z abrinesem (swoją drogą, dziś dobry mecz). mogliby sporo namieszać w europie.

    OdpowiedzUsuń
  4. W ogóle Barcelonie przydałby się w końcu większy zastrzyk świeżości, bo grając tymi zgranymi kartami dystans do Realu będzie się tylko powiększał. Abrines w tym sezonie to już etatowy zawodnik i z Hezonją na pewno mogą za jakiś stanąć na czele "nowej" Barcelony. Muszą jednak uporządkować najpierw w klubie pewne sprawy, a trochę widać, że chcą wszystkiego po trochu - walczyć o mistrzostwo ACB i w Eurolidze, ściągać doświadczonych, wprowadzać młodych. Wszystkiego tak się nie da jednocześnie, dlatego przydałby się dla Barcy jeden sezon pewnego zluzowania i dzięki temu skrzydła rozwinęliby Abrines i Hezonja, zanim pewnie trafią do NBA. Poza tym dawno Chorwaci nie mieli w tak krótkim odstępie czasu dwóch talentów z naprawdę europejskiego topu.

    OdpowiedzUsuń
  5. sezon luzu zdecydowanie by się przydał, ale to ostatnie lata navarro i trzeba je wykorzystać maksymalnie. poza tym walka o wszystko to sprawa honoru. przecież nie można odpuścić tam gdzie może wygrać madryt. a w ich meczach pytaniem nie jest już czy wygrają, tylko ile wygrają.

    na szczęście zapowiada się, że mirotić od nastepnego sezonu przeniesie się do NBA, więc i poziom może się trochę wyrównać.

    OdpowiedzUsuń