sobota, 22 marca 2014

Najlepszy koszykarz świata.


Boks w wadze ciężkiej ma Władimira Kliczkę, skoki narciarskie Kamila Stocha, a koszykówka Kevina Duranta. Sportowcy, którzy bezsprzecznie są w swoich dyscyplinach obecnie najlepsi. Nawet fani LeBrona Jamesa pewnie podpisaliby się pod tymi słowami.

W baskecie rzadko kiedy pojawia się jednomyślność. Od szesnastu lat na hasło "najlepszy koszykarz świata" kandydatów do tego miana wymieniano tylu, że stworzyłaby się z tego cała drużyna. Korona pozostawiona przez Michaela Jordana w medialnym wyścigu była wielokrotnie przekazywana z rąk do rąk, to posiadał ją Shaquille O'Neal, to Allen Iverson, później Kobe Bryant, Dwyane Wade, LeBron James, Dirk Nowitzki i jeszcze kilku innych przez znacznie krótszy czas. Zawsze były jednak jakieś wątpliwości, który chyba tylko LBJ wyciszył po Finałach 2012, udowadniając, że król jest tylko jeden. Teraz król też jest jeden, nazywa się oczywiście Kevin Durant. Od czasów Jordana w sezonie zasadniczym żaden zawodnik nie zdominował rozgrywek w taki sposób jak Durant. Skrzydłowy Oklahomy City Thunder to monstrualne połączenie Bryanta z 2006 roku i Jamesa z 2012 roku. Jak Bryant, dominuje w swojej drużynie, przesądza o wszystkim i tak jak James, gra w jednej z najlepszych drużyn ligi. Oczywiście OKC to nie tylko Durant, ale umówmy się, bez niego nie walczyliby o nic. Zresztą już przed tym sezonem, kiedy górę w Oklahomie wzięła transferowa pasywność, przebąkiwano o stagnacji zespołu i braku sportowych argumentów, by walczyć o mistrzostwo. Mimo, że już drugi sezon grają bez Jamesa Hardena, nadal widoczny jest brak jego zastępcy. Nawet te osłabienie, jak się tak popatrzy, nie zmieniło siły zespołu. Byłoby to niemożliwe, gdyby nie kosmiczna dyspozycja Duranta.


Kosmiczna forma ma miejsce w całym sezonie, ale ze szczególnym uwzględnieniem spotkań w 2014 roku. Durant notuje średnio: w styczniu - 35,9, lutym - 33,4, marcu - 35,3 punktów w meczu, a ostatni raz mniej niż 25 punktów zdobył 5 stycznia! Gdyby natomiast porównać mecze wygrane z porażkami, widać wyraźnie jak Oklahoma jest uzależniona od swojego gwiazdora. Gdy Thunder w tym sezonie przegrywają, KD rzuca ze średnią 29,7%, natomiast w zdecydowanie częściej się pojawiających zwycięstwach jego skuteczność jest już na poziomie 46,1%. Jeśli chodzi o rzuty za dwa, również skuteczniejszy jest, gdy jego zespół wygrywa. Trafia wtedy 52,6% swoich rzutów, natomiast w osiemnastu przegranych meczach w tym sezonie ta skuteczność była już trochę mniejsza, na poziomie 45,5%. Średnie z całych rozgrywek na poziomie ponad 50% w rzutach za dwa oraz ponad 40% za trzy robią wrażenie, tym bardziej jeśli weźmie się pod uwagę ilość podejmowanych rzutowych prób. Nie opłaca się też faulować Duranta, bo rzuca wolne prawie ze średnią 87%. Jego warunki, mobilność, elastyczność sprawiają, że trudno wyobrazić sobie w tym momencie jeszcze bardziej uniwersalnego gracza.

Duranta można porównać do himalaisty, który zdobywa kolejne ośmiotysięczniki. Od czterech lat ma ich na koncie coraz więcej i w zasadzie brakuje mu coraz mniej do osiągnięcia koszykarskiego olimpu. Po tytule MVP zostanie praktycznie tylko jeden, ale zdecydowanie najtrudniejszy szczyt. Takim "koszykarskim K2" może okazać się mistrzostwo NBA. Szczyt ponad szczytami, który wyniósłby Duranta na zawsze do czołówki zawodników w historii zawodowej ligi. Mistrz świata z 2010 i mistrz olimpijski z 2012 roku właściwie w tym roku zamknął już dyskusję na temat wyboru MVP sezonu regularnego. Sprawa mistrzostwa jest już jednak dużo bardziej skomplikowana. Oklahoma City Thunder to nie jest zespół, który stoi ponad innymi w lidze, jest oczywiście w ścisłej czołówce, ale w ostatnich sezonach zawsze czegoś brakowało. W dzisiejszych realiach olbrzymim sukcesem byłoby same zwycięstwo w Konferencji Zachodniej, która w tym sezonie jest piekielnie mocna. Pewnie w przypadku niepowodzenia mistrzowskiej kampanii wrócą stare demony i tezy jak to OKC są za bardzo uzależnieni od Duranta i jak głównie jemu brakuje odpowiedniego wsparcia. Nikt nie może powiedzieć jednak, że Durant nie ma instynktu zwycięzcy, wręcz już trudno zliczyć ile to razy właśnie 26-latek rozstrzygał końcowy wynik meczu na korzyść OKC.


Kevin Durant w pierwszym kwartale 2014 roku prezentuje formę, która upoważnia do stawiania go w pierwszym szeregu z najlepszymi w historii tej dyscypliny. W grze, w której po 1998 roku indywidualne popisy najczęściej przegrywały z "demokratycznym" podejściem do koszykówki, Durant jest jakby z innej bajki. W XXI wieku mistrzostwo zdobywały nie jednostki, tylko często całe zjednoczone armie - San Antonio Spurs, Detroit Pistons, Boston Celtics, Miami Heat. W kontekście wyścigu po tytuł najwięcej będzie zależeć od mającego problemy ze zdrowiem Russella Westbrooka, Serge'a Ibaki, Reggie Jacksona, nawet Dereka Fishera. O Duranta można być spokojnym. Michael Jordan i LeBron James przegrywali w play-offach aż do 28. roku życia. Durant zdobywając mistrzostwo NBA w wieku 26 lat przełamałby kolejne granice. Oglądając jego grę jest pewne, że kilka niebotycznych granic w tej dekadzie i tak jeszcze złamie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz