Od zakończenia rozgrywek PLK nastąpiło już sporo czasu. Mała i zarazem subiektywna analiza tego co działo się w sezonie 2012/2013. Jednoczśnie przypomnienie tekstu, który pierwotnie ukazał się 12 czerwca 2013 roku w serwisie 2TAKTY.COM.
A jak Addison Matt. Inaczej "Iverson z Jeziora". 172 cm i żywy przykład streetballu w tarnobrzeskiej hali w tym sezonie, a zwłaszcza w jego początkach. Radził sobie na początku nadzwyczaj nieźle, ale dość szybko opuścił Tarnobrzeg. Mimo to dodał sporo kolorytu lidze w jej jesiennej odsłonie.
B jak BK Peja. Polscy zawodnicy z PLK eksportowani byli już do różnych lig, ale do Kosowa jeszcze nie. Nazwa klubu może i symaptyczna, ale nie mająca nic wspólnego ze znanym raperem, ani tym bardziej z poziomem gry prezentowanym swego czasu przez Peję Stojakovicia.
C jak cena "PPV". PPV na dobre wkroczyło na polski rynek. NBA ma league pass w HD, PLK ma płatne przekazy w wersji wybitnie anty-HD. Jaka liga, takie "pay-per=wiev".
D jak Dłoniak Jakub. Znów skojarzenia z NBA. Wystrzelił z formą w nowym klubie podobnie jak brodacz z Houston. I w wieku 30 lat, trzy lata od debiutu w lidze, został najlepszym strzelcem rozgrywek.
E jak Euroliga. Olbrzymia nagroda dla mistrza Polski i potem zmartwienie, by uniknąć kompromitacji. Kto wie, czy najbliższy sezon to nie będzie ostatni sezon na lata, kiedy w najlepszej lidze Europy będzie grać polski zespół.
F jak Filip Dylewicz. Lata mijają, a ten już 33-latek jest ciągle wiecznie młody. Jeden z symboli tej ligi w XXI wieku. Przy tym poziomie jaki obecnie jest, może jeszcze spokojnie należeć do czołówki przez kilka lat. Drugim Adamem Wójcikiem jednak raczej nie będzie.
G jak gate. Mniejszych i większych afer w tym roku kilka było. "Stelmach-gate", "Matczak-gate", krytyka pod adresem sędziów, udział graczy Stelmetu w Meczu Gwiazd. Znając retorykę Janusza Jasińskiego trudno się dziwić, że wypływały one szczególnie z Zielonej Góry.
H jak Hubert Radke. W dzień zawodnik Rosy Radom, po nocach komentator NBA w Canal +. Aż dziwne, że z powodu nieskrywanej sympatii do Los Angeles Lakers nie grał jeszcze w polskich "Jeziorowcach" z Tarnobrzega.
I jak Iwo Kitzinger. Obecnie Marcin Kosiński. Człowiek-widmo. Przed sezonem awizowany w składzie Rosy. Jeszcze kilka lat temu reprezentant Polski i znaczący Polak w lidze, dziś nawet nie wiadomo, czy to nadal zawodowy koszykarz. Może zawodowy model?
J jak Jeklin Walter. Wielkie wizje Jeklina w tym roku spaliły na panewce. Nie udała się przygoda w Gdyni, a i z reprezentacji Polski został pogoniony. Efekty pracy Jeklina z ostatniego roku są porównywalne z menedżerskim dorobkiem Isiaha Thomasa. Czyli prawie żadne.
K jak kadrowicz Litwy. Martynas Andriuskevicius to kolejny medalista mistrzostw świata biegający po polskich parkietach. I jedyny, po którym można się głęboko zastanawiać, co on w ogóle tam robił. A jego trenerem w kadrze był Kestutis Kemzura. Dobrze, że nie w Gdyni.
L jak Le(br)ończyk Paweł. Wrócił do dobrej gry po jednosezonowej zadyszce i zdobył historyczny brązowy medal z AZS Koszalin. Na EuroBasket nie pojedzie tak jak przed dwoma laty, ale na dobry kontrakt z silnym zespołem może jak najbardziej liczyć.
Ł jak Łukasz Koszarek. "Walił trójami" i w końcu został po raz pierwszy mistrzem Polski. I dzięki niemu siła Stelmetu to nie tylko międzynarodówka. Na polskie parkiety jeden z nielicznych, o których można już powiedzieć człowiek-instytucja.
M jak Matczak Filip. Wicemistrz świata U-17 2010. mistrz Polski 2013. Mistrz, który zagrał 21 minut w siedmiu spotkaniach i nie zdobył ani jednego punktu.
N jak Nitsche Mateusz. Podobnie jak Dłoniak, zadebiutował w lidze w wieku 27 lat. Podobnie jak Matczak, nie zdobył w niej w tym sezonie żadnego punktu. Podobnie jak Adam Wójcik, nie powinien już w niej zagrać.
O jak oglądalność. Średnio oglądalność meczu w TVP Sport jest mniejsza niż pojemność hal w NBA. Jeśli jednak najwięcej widzów oglądało starcie Rosy z Czarnymi, trudno sie dziwić, że później już nie wrócili przed telewizory.
P jak Pacesas Tomas. Znany były zawodnik, trener. I swego czasu bloger. Podobnie jak Jeklin, potrafi też dzięki rozmaitym znajomościom zawsze spaść na cztery łapy. Mimo, że już poza PLK, nadal interesuje sie jej losem, przy czym w postrzeganiu ligi stanowi absolutne przeciwieństwo Adama Romańskiego.
Q jak Quinton Hosley. Najbardziej znane nazwisko, które przybyło przed sezonem do PLK w roli zawodnika. Połowa duetu Ho-Ho i były gracz Realu Madryt pokazał niejednokrotnie spore możliwości, także w EuroCup. Zdarzały mu się tez słabsze mecze, ale zwycięzców nie ma co sądzić. Tym bardziej, jeśli prezentuje się świetną grę w finałach ligi.
R jak retransmisja Meczu Gwiazd. Jedno z ciekawszych i udanych wydarzeń sezonu w telewizji doczekało się tylko retransmisji z ośmiogodzinnym opóźnieniem. Nie rekompensuje tego nawet relacja na żywo w Internecie. Tak buduje się u nas koszykarski "produkt".
S jak Dariusz Szczubiał. Najlepszy skaut wśród polskich trenerów. Znany ze specyficznego stylu gry swoich drużyn. Przygoda z Tarnobrzegiem dobiegła końca, ale i tak była dużo lepsza niż swego czasu ta z reprezentacją Polski.
Ś jak Śląsk Wrocław. W tym sezonie poza PLK, ale wszyscy na niego tam czekali i się doczekali. Ba, ze Śląskiem i Wrocławiem wiąże się nawet nadzieje z odzyskaniem blasku przez całą polską koszykówkę. Ktoś jednak zapomina, że Maciej Zieliński przebywa za biurkiem, a nie na parkiecie.
T jak Turner Frank. Ściągnięty z Holandii kieszonkowy rozgrywający, który był jednym z bardziej udanych transferów do ligi w tym sezonie. Negatywnie odbija się tylko postawa Trefla, którzy sprawili największe rozczarowanie sezonu, odpadając już w ćwierćfinale. Turner, jeśli nie zagra w Sopocie, spokojnie znajdzie sobie nowy klub.
U jak Under-20. Zawodnicy do 20. roku życia w swoim już drugim sezonie w PLK szału nie zrobili. Nawet Ci najlepsi: Mateusz Ponitka i Michał Michalak, mimo licznych problemów swoich drużyn, jakoś specjalnie nie błysnęli (jak na swój talent). Pozostałym też cały czas trudno walczyć o wystarczającą liczbę minut. Daniel Szymkiewicz, Piotr Niedźwiedzki, Matczak i reszta to cały czas daleka melodia przyszłości.
V jak Viney Drew. Tajemniczy skrzydłowy, który zdążył zadebiutować i pokazać się z dobrej strony, po czym permanentnie zmagał się z kontuzją lub jej symulowaniem. Dziwny transfer, który zapoczątkował lawinę zwolnień w Asseco Prokomie Gdynia.
W jak Walter Hodge. Dobro Zielonej Góry i całej ligi. Najlepszy zawodnik jaki biegał ostatnio po polskich parkietach. Już wiadomo, że w kontekście jego występów w polskiej lidze należy stosować czas przeszły.
Z jak Zielona Góra. Miasto, które przebojem w bardzo krótkim czasie wdarło się na salony krajowego basketu, jeśli o takowych w ogóle można mówić. Też jedyne, w którym drużyna z sezonu na sezon nie tylko się nie osłabia, ale głównie wzmacnia. Póki co euforię po tytule zmąciły trochę pewnie roszady kadrowe, czyli odejście dwójki Hodge-Dejan Borovnjak.
Ż jak Żan Tabak. Najbardziej utytułowany człowiek pracujący w PLK 2012/2013. Zdobywał mistrzostwo NBA z Hakeemem Olajuwonem, w Polsce musiał się przestawić i trenować Kurta Looby'ego. Prowadząc Trefl pokazał się z dobrej strony na tyle, że otrzymał życiową szansę - ofertę z Caja Laboral. W nowym sezonie Hodge nie będzie już jednak jego podopiecznym, gdyż Tabak w Vitorii już został zwolniony.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz