poniedziałek, 20 stycznia 2014

Z Ostendy dalej w świat.


Gdy europejski średniak z Ostendy zakontraktował Mateusza Ponitkę, można było mieć wątpliwości, czy to dobra droga w kierunku naprawdę poważnej kariery. Po kilku miesiącach trzeba przyznać, że Ponitka wiedział co robi, a sama Ostenda już w przeszłości potrafiła wypuścić w świat wielu świetnych graczy.

Koszykówka w Belgii jak i tamtejsza liga jest u nas praktycznie nieznana. Ot, przeciętny średniak, który co najwyżej od wielkiego dzwonu kwalifikował się do EuroBasketu, gdy występowało w nim jeszcze 16 zespołów. O kadrze jednak mieliśmy jeszcze jakieś pojęcie, bo Belgowie byli jednak naszymi grupowymi rywalami do ME 2011 i 2013. Dali się wówczas bardzo dobrze we znaki Polakom, z którymi wygrali dwa z czterech mecżów eliminacyjnych rozegranych w ostatnich latach. Dużo mniejsze pojęcie każdy miał o poziomie ligi w tym kraju. W zasadzie basket belgijski i Ostenda przez ostatnie kilkanaście lat pojawiały się tylko w kontekśćie Adama Wójcika i faktu bycia przez "Oławę" pierwszym Polakiem w Eurolidze. Wójcik w sezonie 1996/1997 grając wówczas w Ostendzie jako pierwszy polski zawodnik zasmakował gry w elitarnym euroligowym gronie. Nic dziwnego, że tak szczątkowa wiedza na temat belgijskiego basketu nie pomagała w zrozumieniu decyzji Ponitki, a wręcz ją utrudniała.

Jeden z czołowych zawodników Europy rocznika 1993 przenosi się tylko do ligi belgijskiej? Tak, mogło wydawać się to nielogiczne. W pierwszej chwili, gdy słyszymy o podniesieniu poziomu umiejętności, mówi się o występach w lidze ACB, a nie gdzieś w średniej europejskiej lidze z kraju, który koszykarskimi sukcesami nie grzeszy. Jak pokazuje jednak przeszłość, klub z Ostendy ma pewną smykałkę do "obrabiania" naprawdę niezłych zawodników na europejskie warunki. Zanim J.R. Holden stał się ikoną CSKA Moskwa i bohaterem Rosji po wygranym finale EuroBasketu 2007, występował przez dwa lata właśnie w Ostendzie. Holden to nie wyjątek, zreszta daleko nie trzeba szukać. Matt Lojeski wydobyty z nizin koszykówki akademickiej w Stanach Zjednoczonych rozkwitł na tyle w Belgii, że teraz spokojnie radzi sobie w aktualnym mistrzu Euroligi, Olympiacosie Pireus, który zakontraktował go przed tym sezonem. Jeszcze większą karierę niż Lojeski z kolei do tej pory zrobił Mirza Teletovic, który najbardziej znany jest z występów w Saski Baskonia i ostatnio gry w NBA w barwach Brooklyn Nets. Zanim jednak to wszystko nastąpiło, pokonywał zespoły z Charleroi, Brukseli, Antwerpii czy Liege. To tylko część postaci, które wybiły się na salony właśnie z Ostendy, a kolejna grupa koszykarzy potwierdza, że wyjście z Ostendy w świat nie jest znakiem przypadku.

W 2002 roku bardzo blisko Śląska Wrocław był Ed Cota, ale ostatecznie we Wrocławiu uznano, iż lepszym wyborem będzie Danny Lewis. Cota wykręcał statystyki na dużo lepszym poziomie, ale jednak w mającej przeciętną opinię lidze belgijskiej, która w Polsce była traktowana z przymrużeniem oka. Jak pokazała dalsza historia Amerykanina - całkowicie niesłusznie. Cota zagrał jeszcze w tak renomowanych klubach jak Żalgiris Kowno i Barcelona, a w Polsce i tak wylądował na stare lata, dokładnie w Ostrowie Wielkopolskim. Co do tych wykręcania niezłych cyferek w Belgii, Amerykanie mieli do tego szczególną smykałkę. Od lat tamtejsza liga uchodzi za rozgrywki w dużej mierze przeznaczone na promocję własnej osoby, ligę, w której trudno wyróżnić się zawodnikom grającym zespołowo. W takiej koszykówce zawodnikom rodem ze Stanow Zjednoczonych jest po prostu łatwiej, przykładem tego może być Quinton Ross. Koszykarz ten nie został wybrany w drafcie w 2003 roku, więc zdecydował się kontynuować karierę w Europie i trafił właśnie do Ostendy. Wystarczył tam jeden bardzo dobry sezon, by później na lata zakotwiczyć w NBA, gdzie przez siedem sezonów zwiedził pięć klubów. 

W Ostendzie występowali nie tylko koszykarze mający potem w CV wpisane największe kluby Europy lub występy w NBA, ale takze cała plejada graczy, którzy zdobywali medale w mistrzostwach Europy, czy nawet igrzysk olimpijskich. Prym w tym wiodą Litwini, wśród których można znaleźć trzech mających na koncie zarówno medale dużych imprez jak i występy w Ostendzie. Do tego grona należą Rimantas Kaukenas ( brąz w ME 2003), Andrius Giedraitis (brąz w IO Sydney 2000) oraz Virginijus Praskevicius, który został nawet mistrzem Europy w 2003 roku, a w Belgii grał jeszcze przed tym sukcesem. Grono medalistów EuroBasketu uzupełniają także Serb Ivan Paunic (srebro w 2009), który także występował w Ostendzie przed zdobyciem medalu oraz Denis Wucherer (srebro w 2005 pod okiem Dirka Bauermanna). A w odwodzie jest jeszcze Tomas Van Den Spiegel, którymi medalami na wielkich imprezach poszczycić się nie może, ale już całkiem sporą karierą już tak. Van Den Spiegel, jedna z ikon belgijskiego basketu ostatnich kilkunastu lat, zaczynał grać w Ostendzie jeszcze przed 20. rokiem zycia. Potem ruszył w świat na całego - grał w tak topowych klubach jak CSKA Moskwa, Real Madryt, Fortitudo Bolonia, a także w Olimpii Milano i naszym swojskim Prokomie Treflu Sopot. Trudno o takiego drugiego Belga, który ma tak imponujące koszykarskie CV.

Mateusz Ponitka miał przed sobą w Ostendzie sporą liczbę koszykarzy, którzy właśnie z tego belgijskiego miasta ruszyli w świat. Nie przejmowali się przeciętną opinię jaką cieszy się liga belgijska, tylko robili swoje. To jak z absolwentami szkół średnich - nie trzeba chodzić do najbardziej elitarnego LO w Polsce, by dostać się na prawo na najlepszym uniwersytecie. Jeśli ktoś jest naprawdę dobry, przebije się także z tylko co najwyżej solidnej Belgii. Bo taki jest właśnie obecny zespół Ponitki - całkiem solidny, ale pewnego poziomu nie przeszkoczy (czyt. nie awansuje do Euroligi). 21-latek ma jednak możliwość rywalizowania od początku sezonu praktycznie co tydzień z całkiem klasowymi rywalami w Europie. W pierwszej rundzie EuroCup ze świetnym bilansem 8-2 jego zespół potrafił pokonać takie zespoły jak włoskie Cantu, chorwacką Cibonę Zagrzeb, francuski Le Mans, czy czeski Nymburk. Teraz dzięki świetnj ostatniej akcji Ponitki mają na rozkładzie już także Stelmet Zielona Góra. Wcześniej Telenet Ostenda był nawet blisko od awansu do Euroligi, gdzie rewelacyjnie spisywali się w turnieju kwalifikacyjnym do tych rozgrywek. Jak pokazały dalsze występy w Europie, nie było to dziełem przypadku.

Jeśli Telenet Ostenda nadal będzie z dobrej strony pokazywał się w europejskich pucharach, do tego zdobędzie mistrzostwo Belgii, Ponitka przybliży się do ofert z lepszych klubów. Na pewno jego marzeniem nie jest spędzenie kariery w Ostendzie, ale jako trampolina na razie okazuje się miejscem idealnym. Ponitka dostaje minuty, pokazuje się w Europie z dobrej strony, gra regularnie w niezłym zespole i rozwija się. A młodym koszykarzom w pierwszej kolejności powinno właśnie o to chodzić.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz